sobota, 3 sierpnia 2013

Czar paryskiej nocy

+18

~ muzyka ~

Duże płatki śniegu opadały na ulice pełne ludzi spieszących tu i tam, dźwigając różnokolorowe paczki. Dookoła pełno było tęgich, brodatych, odzianych w szkarłat Świętych Mikołajów z czerwonymi od mrozu nosami, słodyczy, zabawek i gier komputerowych na witrynach sklepów udekorowanych sztucznym śniegiem, bombkami, wstążkami oraz iglastymi wieńcami, a na zewnątrz unosił się zapach jabłek w cynamonie i słodkiego karmelu, a te urocze widoki i bajeczne zapachy mieszały się z dźwiękiem kolęd. Choć było już bardzo późno, ulice wciąż tętniły życiem, jednak ten radosny gwar bardzo różnił się od codziennego hałasu. Nikt na siebie nie krzyczał, nie trąbił, nikt nikogo nie popychał — każdy był po prostu szczęśliwy i traktował mijanych na ulicy ludzi z taką serdecznością, że aż przyjemnie było popatrzeć. Nawet tkwienie w korkach nie przyprawiało o ból głowy.
Pewna Gryfonka o brązowych, puszystych włosach pełnych złotych, a nierzadko także i rudych refleksów, ubrana w gustowny kasztanowy płaszczyk z mankietami, ze skórzanymi, ciemnymi trzewiczkami na nogach, wełnianą czapką z pomponem na głowie i z rękawiczkami do kompletu spacerowała właśnie ulicami Paryża, zachwycając się bogactwem zapachów, które ją otaczały, pięknem francuskich, świątecznych pieśni i powszechnie panującym szczęściem. Oplotła szyję wełnianym szalikiem własnej roboty. Włóczka była barwy jej domu — szkarłat i złoto, duma Godryka Gryffindora. Na drutach robiła już doskonale, wiele już lat minęło od momentu, kiedy siedziała przed kominkiem z książką na kolanach i drutami w dłoniach, tworząc coś, co według Rona — przypominało wełniane pęcherze. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie tego odległego wydarzenia i czasów, do których mocno zatęskniła. Jej orzechowe oczy wypełniały się delikatną mgłą, gdy myślała o swej dawnej szkole. Absolwentką Hogwartu była już od ponad trzech lat. Znalazła się w tym mieszanina słodkiego szczęścia i żalu; tylko ona z całej trójki powróciła, aby ukończyć ostatni rok i zasłużyć na świadectwo, które otrzymała, kiedy skończyło się to wszystko. Ale…
Nie.

Hermiona Granger przyjechała do Paryża, aby świętować Gwiazdkę. Aby się radować.



Wybrała się na ostatnią samotną przechadzkę. Jutro będzie Boże Narodzenie, które miała spędzić w mieście miłości razem z Ginny, Harrym i Ronem. W duchu wierzyła, że romantyczna atmosfera Paryża, przytulne wnętrze pokoju w pięciogwiazdkowym Grand Hotel Amelot, okna oblepione śniegiem i świąteczne dzwoneczki sprawią, że Ronald poprosi ją o rękę. Od ich pamiętnego pocałunku w Komnacie Tajemnic minęło już tyle czasu, a ich związek rozwijał się w naprawdę ślimaczym tempie. Jej zauroczenie piegowatym rudzielcem dawno już minęło, od jakiegoś czasu zaczęła planować… Albo raczej marzyć o wspólnej przyszłości. Między jawą a snem rozmyślała, jak będą wyglądać ich wspólne wakacje, święta, jak ich wyimaginowane dzieci wyjeżdżają do szkoły, jak wracają początkiem lata, witają się z matką i ojcem… Fantazjowała także o ich wspólnej starości. Ona — siwa, ze zmarszczkami w kącikach oczu, pomarszczonymi, lecz wciąż bardzo zadbanymi dłońmi. On — łysiejący, leciutko przygarbiony, jednak nadal z tymi swymi żywymi, zawsze pełnymi szczerości błękitnymi oczami i piegami na pomarszczonych policzkach. Tak wyglądał dla niej raj. Harmonia, ustatkowane życie, szczęśliwa rodzina, przyjaciele…
Ale później znów myślała o Hogwarcie, a w sercu poczuła krótkotrwałe, lecz przeszywające ukłucie. Coś blokowało ją przed odczuwaniem pełnej radości. W duszy (ostatnio tak bardzo wypełnionej blaskiem) miała jakiś mroczy kącik, do którego jeszcze nigdy nie ośmieliła się zajrzeć, gdyż wiedziała, że wtedy ciemność pochłonie ją całkowicie.

Szybko wyrzuciła to wspomnienie z głowy, bo właśnie minęła przytulną, uroczą knajpkę, w której była kilka lat temu z rodzicami. Miała ją ominąć, jednak pomyślała sobie, że warto byłoby na chwile wstąpić na jakąś małą kawę z bitą śmietaną i kawałek czekoladowego ciasta z posypką. Zawahała się przez moment, jednak w końcu zadecydowała: dlaczego nie? Pchnęła drzwi, a dzwoneczek wydał z siebie melodyjny, wysoki dźwięk. Pulchna, uśmiechnięta kelnerka natychmiast poderwała głowę, a uśmiech rozciągnął jej szerokie, czerwone wargi.
Wigilia Bożego Narodzenia — dzień, w którym wszyscy są dla siebie mili bez względu na wcześniejsze uprzedzenia.
Hermiona podeszła do lady i złożyła po francusku zamówienie, a kobieta zaszczebiotała:
 À votre service!
Gryfonka usiadła przy wolnym stoliku i zdjęła wierzchnią odzież, którą powiesiła na sąsiednim krześle.
Kawiarenka na Boże Narodzenie okazała się jeszcze bardziej urocza i przytulna, niż Hermiona się spodziewała. Lekko przyciemnione żarówki osłonięte były koronkowymi, brązowymi abażurami, bordowa, aksamitna tapeta delikatnie połyskiwała w półmroku, wszędzie zaś wisiały czerwone wstążeczki, pachnące, iglaste wieńce ozdobione prawdziwymi płonącymi świecami i bombkami, w kącie zaś stała wielka, wonna żywa choinka, której gałęzie aż uginały się od ciężaru migoczących światełek, pierników w kształcie aniołków, złotych łańcuchów i przeróżnych ozdóbek. Na zaparowanych już mocno szybach widniały bałwanki, gwiazdy i francuskie życzenia wymalowane sztucznym śniegiem. Do tego ciężkie rzeźbione stoły i krzesła z drewna w starym stylu, piękne, wysokie lampy i obrazy w ciężkich ramach dopełniały piękna lokalu. Choć Hermiona preferowała gustowną prostotę, ta barokowa przesada ucieszyła ją na swój sposób.
Pulchna kelnerka ubrana w kremową, satynową bluzeczkę przyniosła Hermionie gorącą kawę i spory kawałek pachnącego ciasta, mówiąc na wydechu:
 Bon appétit!
Odeszła do swoich zajęć, a Gryfonka odprowadziła ją wzrokiem. W lokaliku, choć bardzo małym i drogim, znajdowało się całe mnóstwo osób, mało tego, nie został już ani jeden wolny stolik. Ze stojącego na uroczym taborecie radia płynęły delikatne dźwięki francuskiego utworu Petit papa Noël. Hermiona zasłuchała się w nie, sącząc powoli kawę i dziobiąc z rozkoszą ciasto. Jego smak przypomniał jej wakacje z rodzicami, co sprawiło, że dziewczyna zatopiła się w przyjemnych wspomnieniach. Dopiero teraz poczuła, że jest w Paryżu. Kochała to miasto, mimo że zawsze na pierwszym miejscu w jej sercu znajdował się Londyn. To tam znajdowała się ulica Pokątna, na której kiedyś śledziła z przyjaciółmi Dracona Malfoya, tam jadła przepyszne lody u Floriana Fortescue, kupiła swego ukochanego kota Krzywołapa…
Już prawie dopiła kawę, kiedy na nowo rozległ się wysoki dźwięk srebrnego dzwonka nad drzwiami. 
Doskonale, pomyślała. Akurat skończyłam jeść ciasto, zwolnię mu stolik.
Nawet nie zdążyła wstać lub chociaż obejrzeć się, a już ktoś rzucił na stolik jej płaszcz i wełnianą czapkę z pomponem, rozlewając dookoła resztki letniej już kawy.
— Wychodzisz już, Granger. — Usłyszała chłodny, cichy, przepełniony drwiną męski głos. 
Znajomy głos.
Poderwała momentalnie głowę, a żołądek napełnił jej narastający szybko gniew. Stanął przed nią Draco Malfoya we własnej osobie. Jego platynowe włosy jak zwykle nienagannie ułożone, zaczesane lekko na bok, połyskiwały w ciepłym, lecz słabym świetle przysłoniętych lamp, jakby były czymś natłuszczone. Sam Ślizgon miał na sobie idealnie dopasowany butelkowo zielony garnitur, pod szyją zawiązany ciemny krawat i śnieżnobiałą, zapiętą na ostatni guzik koszulę. Prezentował się w tym jak bajecznie bogaty, wykształcony mugol, a trzymał się tak sztywno, że Hermiona prawie pomyślała, że ma klasę. Coś intrygującego zabłysło w jego stalowoszarych oczach, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Hermiona natychmiast spuściła szybko wzrok, widząc, jak ironiczny uśmieszek wdrapuje się na jego wąskie wargi. Minęło już cztery lata, kiedy widzieli się po raz ostatni. Najwyraźniej Draco już dawno zapomniał, w jak tragicznym położeniu wtedy się znalazł, ponieważ dawno temu powrócił do dawnej formy. Najwyraźniej złoto i przeprowadzka do Europy bardzo dobrze na niego wpłynęła.
Wsunął smukłe dłonie do kieszeni (Hermiona ujrzała na jednym z jego palców srebrny pierścień w kształcie zwiniętego węża; błysnęły maleńkie szmaragdy znajdujące się w ciemnych oczodołach) i dodał:
— Wypiłaś już swoją kawę.
Dziewczyna spojrzała na swój przybrudzony kawą płaszcz i zacisnęła wargi, usiłując opanować rozdrażnienie.
— Mnie również miło cię widzieć, dobry wieczór. Co u mnie? A, świetnie! Skończyłam szkołę, znalazłam pracę… — zadrwiła, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. — Draco Malfoy w mugolskiej kawiarni? Coś mi w tym obrazku nie pasuje. Ostatnio nie byłeś fanem ani mugolskich restauracji, ani mugolskich przyodziewków.
Złośliwy uśmieszek spełzł z twarzy Ślizgona, kiedy dotarł do niego sens tych słów. Chwycił mocno, lecz dyskretnie, ramię bardzo zadowolonej z siebie Granger i wyszeptał przez zaciśnięte zęby:
— Hamuj się, nie jesteśmy u ciebie na wsi. A tylko głupcy pozostają przy swoich poglądach, kiedy im się to nie opłaca. Wszystko się zmienia.
— To się jakoś nazywa. Zaraz, niech pomyślę… Tchórzostwo? 

Malfoy puścił ją, rzucił w jej stronę jeszcze ostatnie, przepełnione niechęcią spojrzenie i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi, po drodze zarzucając na grzbiet ładną, skórzaną kurtkę i szmaragdowozielony szalik wyszywany srebrną nicią. On również nie wyparł się dawnych domowych barw, choć faktycznie jego poglądy bardzo się zmieniły, ale Granger w to nie uwierzyła. Wciąż był tym samym przebiegłym, irytującym Ślizgonem, który swego czasu napsuł Hermionie tyle krwi, którego tak bardzo nienawidziła, choć… Było coś pociągającego w tym jego ironicznym wyrazie twarzy, jego nieco nonszalanckich ruchach… No i od zawsze był zakazanym owocem o którym nie śmiała myśleć, kiedy chodzili razem do szkoły. Dopiero cztery lata temu pozwoliła sobie na pierwsze pobłażliwe uśmieszki dla młodszej naiwnej siebie. 


Oboje już dawno dorośli, a ich idiotyczne spory wydały im się teraz niesamowicie infantylne. Draco Malfoy był teraz jedyną znajomą jej osobą w tym obcym mieście, gdzie wiele osób znało tylko i wyłącznie język francuski, miało inne zwyczaje… No i były święta. To czas, w którym nikt nie powinien się kłócić, nawet dawni wrogowie powinni na ten okres zakopać topór wojenny.
Dlatego Hermiona porwała ze stołu swój płaszcz i wybiegła z kawiarni za Ślizgonem, zapominając swojego ulubionego szalika. Wspomnienia dawnych czasów musiały go bardzo mierzić, a może nawet i boleć. Możliwe było także i to, że Draco po prostu niesamowicie się zmienił od ich ostatniego spotkania w Hogwarcie. Hermiona była w szoku. On po prostu odpuścił, nie wdał się w kłótnię tak, jakby to zrobił jeszcze kilka lat temu.
— Nie, Draco, nie musimy się kłócić… Przepraszam! — zawołała za nim, wybiegając z lokalu.
Mróz uderzył ją boleśnie w twarz, aż się skrzywiła, zaciągając się mocno chłodnym powietrzem. Nie pachniało już karmelem i wonnymi świecami płonącymi w prawie każdym sklepie lub w kawiarni. Na ulicy natknęła się na tłum ludzi, wśród których szybko znalazła błyszczące w miejskim półmroku platynowe, idealnie przylizane włosy Malfoya. Natychmiast rzuciła się za nim w pogoń, ale nie musiała długo biec. Dogoniła go zaraz po drugiej stronie drogi i chwyciła za rękaw, na co Ślizgon momentalnie się odwrócił.
— Było, minęło… Nie możemy być chociaż raz dla siebie mili? — zapytała z nadzieją w oczach i dopiero teraz zauważyła, że Malfoy się śmieje.
— Co? — zapytała wyzywająco, ale chłopak tylko pokręcił głową.
Draco nie mógł ukryć rozbawienia. Poznał ją już przez oblepioną sztucznym śniegiem witrynę kawiarni i po prostu nie mógł się powstrzymać. Skłamałby, gdyby powiedział, że przez te cztery lata nie myślał o świętym Harrym Potterze, o którym nie przestawało być głośno, o Ronie Weasleyu, no i o tej przemądrzałej Granger. Od jakiegoś czasu zaczął z dystansem podchodzić do przeszłości i dawnych sporów, a dzisiaj zauważył, że Hermiona także trochę się zmieniła. Jej błyszczące, brązowe loki nie były już tak niesforne, jak za czasów Hogwartu, oczy nabrały bardziej kobiecego, delikatnego wyrazu, choć wciąż biła z nich porażająca inteligencja i mądrość. Kiedy patrzył w jej miodowe, pełne blasku tęczówki, widział w nich wiedzę, która kryła się pod tymi rozwianymi włosami, której przez wszystkie szkolne lata jej zazdrościł, za którą nie mógł jej znieść. Mógł przez nie spojrzeć prosto w jej duszę i serce, w których kryło się tyle emocji i uczuć, tyle wspomnień… Zapragnął nagle stać się dla niej echem obecnych wydarzeń, o którym mogłaby myśleć nie tak, jak zwykle, ze wstrętem i niechęcią, lecz z przyjemnością, mogłaby kojarzyć go z czymś… subtelnym.
Zaskoczyła go także swoją naturalnością. Przestała być łopatozębną dziewuchą z niechlujną fryzurą, piegowatymi policzkami i wiecznie podkrążonymi oczami. Poruszała się też jakoś inaczej, jakby nabrała więcej gracji i ogłady (a może po prostu nie miała ze sobą wypchanej książkami torby?). Nie przypominała dawnej Gryfonki. Lekki makijaż podkreślał jej urodę (Draco stwierdził, że nie jest aż tak brzydka, za jaką miał ją w Hogwarcie), a śmieszne wełniane rękawiczki z jednym palcem i czapka z pomponem prawie go rozczuliły. Teraz mróz dodał jej policzkom słodkich, delikatnych rumieńców. Przez chwilę poczuł coś dziwnego w żołądku, widząc w jej oczach przyjazny, a nawet uległy błysk.

Opanował leciutkie drżenie rąk, mocno zaciskając je w pięści. Nigdy nie był tak blisko niej, no, może pomijając ten moment, kiedy Gryfonka trzasnęła do z rozpostartej dłoni w twarz. Było to w trzeciej klasie, mieli po trzynaście lat i zachowywali się niezbyt rozsądnie, a przez długie lata to wspomnienie wywoływało w nim gniew. Jednak teraz, kiedy o tym pomyślał, poczuł coś zupełnie innego: rozbawienie. Kąciki jego ust zadrgały lekko, kiedy próbował ukryć uśmiech. Nie miał on być złośliwy i drwiący, lecz przyjacielski, taki, jaki niezwykle rzadko rozciągał jego wargi.
— Mógłbym zrobić wyjątek ten jeden jedyny raz — odparł tak cicho, że Hermiona ledwo dosłyszała jego głos pośród tego paryskiego wieczornego zgiełku.
Przez chwilę pomyślała nawet, że jego głos pozbawiony był cynizmu. Pierwszy raz, kiedy z nią rozmawiał, przemówił do niej jak do kobiety. Jak do człowieka równego sobie. Nie mogła powstrzymać nieśmiałego uśmiechu, ukazując ładne, kształtne zęby. Poczuła się tak, jakby rozmawiała z zupełnie innym człowiekiem, którego dobrze zna i chce spędzać z nim czas.
Draco natychmiast przypomniał sobie jeszcze jedną sytuację, równie nieprzyjemną, jednak tym razem wygraną dla niego. Było to w czwartej klasie. Posprzeczał się z Potterem i Longbottomem o jakąś nieistotną głupotę. Kłótnie zamieniła się w swego rodzaju pojedynek, podczas którego Malfoy powiększył przez przypadek zęby Gryfonki. Przez bardzo długi czas naśmiewał się z niej ze swoimi ślizgońskimi towarzyszami. Wspomnienie tej historii nadal wywoływało w nim rozbawienie, jednak zabrakło w tym prostackiej drwiny, która była nieodłączną przyjaciółką jego czynów.
— Myślisz, że propozycja spaceru to przesada? — zapytała Granger, siląc się na spokój.
W środku jednak była prawie roztrzęsiona; nagle zdała sobie sprawę ze swojej nienaturalnej śmiałości. Czuła jednak, że ta noc nie była podobna do poprzednich czy nawet przyszłych nocy, których miała doświadczyć. Postanowiła poddać się romantyzmowi panującemu w tym magicznym mieście. Spotkanie Dracona właśnie tutaj nie mogło być przypadkowe. Może miał być to początek pięknej przyjaźni?
Malfoy nic jej nie odpowiedział, tylko zaoferował swoje lewe ramię. Hermiona zawahała się — poczuła się trochę zdezorientowana, bo taki gest ani trochę nie pasował do Ślizgona, lecz, widząc jego zachęcające spojrzenie i znaczący uśmiech, chwyciła je tak delikatnie, jak tylko mogła, błogosławiąc grubą rękawicę, która oddzielała jej dłoń od lewego przedramienia chłopaka. Próbowała odsunąć od siebie myśl, że pod rękawem tej bez wątpienia drogiej kurtki znajduje się Mroczny Znak. Na początku pomyślała, że śni, nawet dyskretnie wbiła paznokcie we wnętrze własnej dłoni, aby się upewnić, że to wszystko to nie tylko jakieś chore fantazje, ale najprawdziwsza rzeczywistość. Zerknęła na niego w nadziei, że ich spojrzenia znowu się spotkają, jednak on patrzył przed siebie, najwyraźniej celowo się z nią drażniąc. Złośliwość tak go przesiąkła, że nawet teraz nie mógł sobie odpuścić.
Poprowadził ją przez maleńki, pięknie oświetlony park. Korony wydawały się być pulchne od puszystego śniegu, który oblepił ich nagie, czarne gałęzie, mieszając się z elektrycznymi lampkami. Tutaj również można było spotkać mnóstwo ludzi, którzy postanowili wybrać się na świąteczny, miły spacer przed powrotem do domu; zdecydowaną większość stanowiły pary.
— Przyjechałeś tu z rodzicami? — zapytała Hermiona, znów zerkając na Malfoya, który tym razem odwzajemnił spojrzenie.
— Nie — odrzekł krótko. — Jestem tutaj zupełnie sam. Ale ty zapewne przybyłaś do Paryża z nieodłączną grupą, zgadza się? Święty Potter i Król Weasley. Od zawsze zastanawiałem się, jak to jest, że rudy ma aż dwójkę przyjaciół.
Hermiona roześmiała się mimowolnie. Wszystko powoli zaczęło się klarować, a w towarzystwie Malfoya czuła się coraz bardziej naturalnie. Szła pod rękę ze swoim dawnym wrogiem, oboje wesoło ze sobą gawędzili, nie zważając na dawne uprzedzenia. Ona przestała o nim myśleć jak o śmierciożercy, dla niego zaś przestał mieć znaczenie jej status krwi. Granger poczuła się, jakby Bóg obdarował ją w prezencie anielskimi skrzydłami. Tej nocy mogła zrobić wszystko. To był jej czas.
— Charakterem można nadrobić ubytki w wyglądzie. — Ten argument trochę zaskoczył Dracona, który co chwilę przyłapywał się na tym, że zapominał, z jak inteligentną czarownicą ma do czynienia. — Mylisz się, jestem tutaj sama. Harry, Ginny i Ron przyjeżdżają jutro, musiałam załatwić na miejscu jeszcze parę spraw. Najwyraźniej w tej przyjaźni to ja noszę spodnie.
Przez chwilę oboje milczeli, pogrążeni we własnych myślach, którymi z nikim nie chcieli się dzielić. Draco zastanawiał się, o czym mógł jeszcze porozmawiać z Hermioną, którą od jakiegoś czasu oczami wyobraźni widział w zupełnie innym miejscu i odzieniu. Nie potrafił zrozumieć, jakie czary opanowały jego umysł. Nigdy przedtem nie podejrzewał, że będzie naprawdę fantazjował o tej zwykłej, prostej szlamie, jakich setki chodzi po całej planecie. Owszem, od zawsze przez myśl przemykały mu pewne wizje, jednak były to raczej nieokreślony wyobrażenia niż plany. Tak. Teraz zaczął już planować.

— Wstąpisz do mnie na kawę? — zapytał. — Wiem, że jedną już piłaś, ale chciałbym się pochwalić, jak mieszkam.
Oboje cicho się zaśmiali.
— Och, czyli przeniosłeś się do Paryża! — Granger ucieszyła się niezmiernie, a na jej policzki na nowo wystąpiły urocze  różane barwy.
Kochała Francję, lecz od zawsze wiedziała, że nie potrafiłaby żyć poza Wielką Brytanią, która była jej ukochaną i świętą Ojczyzną. Nie protestowała, kiedy blondyn poprowadził ją hałaśliwymi, pełnymi ludzi uliczkami przed wielki, elegancki gmach Hiltona. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Wynajęcie pokoju w tym hotelu musiało kosztować bajecznie dużo pieniędzy.
Malfoy uśmiechnął się, widząc jej rozchylone z zachwytu usta.
— Mieszkasz tu na stałe? — zapytała, starając się ostrożnie wybadać sytuację.
— Tułam się po świecie. Ostatnio wolę podróże od sterczenia w jednym miejscu. Poznaję ciekawych ludzi, odwiedzam interesujące miejsca… A czasami nawet spotykam starych znajomych — odparł, a w jego oczach zamigotały radosne iskierki.
Otworzył przed nią drzwi, a Hermiona przekroczyła próg hotelu z taką miną, jakby właśnie wchodziła do świątyni, w której czekają na nią odpowiedzi na odwieczne pytania. Natomiast dla Dracona była to codzienność. Bogactwo i przepych już od dawien dawna przestały robić na nim wrażenie. Bardziej intrygowało go coś zupełnie przeciwnego niż to, do czego był przyzwyczajony. Bieda. Nędza. Brud. Patologia. To pragnął zrozumieć, choć życie takich osób go przerażało. Za nic na świecie nie chciałby znaleźć się na ich miejscu, choć jeszcze nie tak dawno nimi gardził.
Gryfonka rozejrzała się po holu, podczas gdy Malfoy odbierał od recepcjonisty klucz do swoich komnat. Szkarłatny, gruby dywan pokrywał marmurową podłogę i schody prowadzące na piętro. Ściany obklejone najprawdziwszą jedwabną kremową tapetą lśniły w blasku dziesiątek maleńkich żarówek wkręconych w ogromny, kryształowy, wiszący pod wysokim sufitem żyrandol. Ciężkie, drewniane meble z wyrzeźbionymi na nóżkach kwiatami były z całą pewnością bardzo stare i nieziemsko drogie jak wszystko tutaj. Idąc za Draconem po szerokich, marmurowych schodach, rozglądała się dookoła, podziwiając coraz to nowe cudowności. Wspięli się na drugie piętro, które nie różniło się zbyt wiele od holu, choć panował tu przytulny półmrok. Co kilka kroków pod ścianą stały małe okrągłe stoliczki na pajęczych nóżkach, na których ktoś umieścił piękne, ręcznie malowane wazony ze świeżymi kwiatami. Malfoy zatrzymał się przy drzwiach z numerem pięćdziesiąt dziewięć i przez chwilę majstrował przy zamku, który kliknął mechanicznie.

W pokoju panował całkowity mrok, dopóki Ślizgon nie zapalił lampki. Ciepłe, lecz bardzo delikatne światło wypełniło komnatę, która okazała się jeszcze piękniejsza i o wiele bardziej klimatyczna, niż Hermiona się spodziewała. Wielkie, drewniane łóżko z czterema rzeźbionymi kolumnami i baldachimem znajdowało się pod ścianą naprzeciwko drzwi, a nakryte było bogato wyszywaną złotą nicą kołdrą. U ozdobionego drewnianymi, lakierowanymi różami i aniołkami wezgłowia leżały ogromne satynowe poduszki w kolorze kości słoniowej. Podłoga z najprawdziwszego twardego bambusa pokryta była w sporej części tureckim, szmaragdowozielonym dywanem. Cały apartament utrzymany był właśnie w tych barwach. Hermiona zaśmiała się w duszy, widząc kolejne oznaki tej małej obsesji Dracona. Nawet sięgające ziemi grube zasłony wykonane z ciężkiego brokatu musiały mieć barwy Domu Węża i srebrne podszycia. Jedno machnięcie różdżki Malfoya spowodowało, że ze sporego, lecz zgrabnego, ciemnego kredensu wyskoczyły dwa wysokie, pękate kieliszki i butelka najlepszego, skrzaciego, czerwonego wina.
— Mieliśmy pić kawę… — zaczęła Gryfonka, ale chłopak tylko wzruszył lekceważąco ramionami.
— Nie mamy już po dwanaście lat — stwierdził, a jeden z napełnionych szczodrze kryształowych kieliszków pofrunął w kierunku Hermiony, która pochwyciła go zgrabnie i upiła łyk.

Nigdy wcześniej nie smakowała tak wytrawnego wina. Zawsze, kiedy Ronald zapraszał ją na romantyczną kolację, zabierał ją do jakiejś przeciętnej knajpki, gdzie pili kremowe piwo, a później szli do jej małego mieszkanka niedaleko Świętego Munga i kochali się przez jakiś czas. Niby byli razem, zachowywali się jak para, ale stali w miejscu… Dlaczego myślała w tej chwili o Ronie? Czy jej umysł mechanicznie chronił się przed tym, co nieuniknione?



Draco również upił łyk, rozkoszując się smakiem wina, które doskonale już znał i naprawdę uwielbiał. Bez pytania zdjął ze swojego gościa płaszczyk i powiesił na małym żelaznym haku za drzwiami, które zamknął na klucz. Hermiona poczuła się dziwnie. Znajdowała się w jednej komnacie ze swoim byłym wrogiem. Przez chwilę naprawdę się zaniepokoiła, przeklinając w duchu swoją naiwność. A co, jeśli to miała być pułapka? Stali teraz naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy i sącząc wino. Nic w postawie Malfoya nie wskazywało na to, że chciał ją skrzywdzić. Przemknęło jej przez myśl, że musiała mieć na to wpływ magia tego miejsca, nie było innego wytłumaczenia. Gdyby spotkali się w ten sposób w Londynie, z całą pewnością posprzeczaliby się, a później każde poszłoby swoją własną ścieżką.
— Czyli możemy uznać, że między nami wszystko w porządku? — zapytała, a w jej oczach rozbłysła pewność siebie.
Draco opuścił nieco kieliszek, pieszcząc długimi palcami jego kryształową, gładką nóżkę.
— Szybko wybaczasz, Granger — odparł i nagle parsknął śmiechem, jakby przypomniał sobie jakąś zabawną historię. — Ale chyba już dojrzałem do tego, aby wybaczyć ci twoje wredne zachowanie wobec mnie.
Poczucie humoru godne Malfoya, pomyślała, opuszczając kieliszek.  
— Jesteś… jesteś… niemożliwy!
Oboje uśmiechnęli się do siebie, jakby byli staruszkami, wspominającymi dawne, młodzieńcze uczynki. Ta przyjazna chwila szybko jednak minęła, kiedy Draco chwycił dłoń Gryfonki, aby odebrać jej pusty kieliszek… Coś jednak się wydarzyło.
Gorący, elektryczny impuls przeszedł przez palce Malfoya, kiedy te zetknęły się ze skórą Hermiony. Ona też to poczuła. Mimo że ten dotyk trwał zaledwie kilka sekund, wyraz jej oczu zmienił się, a w żołądku poczuła dziwną pustkę. Jakby nastąpiła na fałszywy stopień na schodach w Hogwarcie. Odetchnęła głęboko, lecz bardzo cicho, nie chcąc utwierdzić swego towarzysza w przekonaniu, że coś między nimi się zmieniło. Szybko odeszła w kierunku zawalonego książkami stolika i odłożyła kryształowy kieliszek.

Draco pochwycił ją w ramiona, kiedy tylko odwróciła się do niego. Kiedy zapraszał ją do tego pokoju hotelowego, brał pod uwagę taką ewentualność, że może wydarzyć się między nimi coś więcej, ale nie przypuszczał, że Hermiona będzie tak uległa. Przez jej twarz przebiegł cień strachu, ale szybko zmienił się w zaskoczenie pomieszane z zachwytem. Bez jakichkolwiek niedopowiedzeń pochwycił swoimi ustami te dziewczęce wargi. Słodkie i miękkie. Już nie bronił się przed jej urokiem. Wcześniej nie miał pojęcia, jak bardzo pociąga go kobiecy intelekt skryty pod przeciętną, ale wcale nieszpetną powłoką. Teraz wiedział, że pragnął tylko tej nieszczególnej z pozoru Gryfonki odzianej w zwyczajne ciemne spodnie i kremowy wełniany sweter. Piękno jej duszy i niesamowicie pociągające (jak się później okazało) ciało doprowadzało go do szaleństwa. Pragnął, aby ta noc była mocna i słodka jak wino, które pili, lecz nie bez rozkosznej brutalności, którą zawsze cechował się w tych sprawach. Porzucił ją na łóżko i momentalnie nakrył sobą, błądząc drżącymi palcami po jej nagich już ramionach, wplatając je co chwilę w wijące się w nieskończoność kasztanowe loki i zachwycając się smakiem jej warg
Natomiast Hermiona oddawała nerwowo pocałunki, starając się uporządkować szalejące w jej głowie myśli. Jej spragnione ciało wiło się pod ciepłym ciężarem Ślizgona. To przymykała oczy, to odrywała się od Malfoya, aby zajrzeć w jego błyszczące, wypełnione pożądaniem tęczówki, które widziały tej nocy tylko ją.
Uspokoiła dłonie, którymi zdjęła z Dracona najpierw marynarkę, później śnieżnobiałą koszulę… Z pewną dozą niepewności, ale i ciekawości, przesunęła palcami po jego łopatkach. Nie był ani nienaturalnie umięśniony, ani nieprzyzwoicie wychudzony. Dobrze zbudowane ramiona zamknęły ją w pełnym namiętności uścisku, ich nagie piersi zetknęły się ze sobą, przez co z gardła Hermiony wyrwało się zduszone westchnienie, które zostało stłumione przez kolejny gorący pocałunek Ślizgona. Było jej zdecydowanie za gorąco. Momentalnie pozbyła się spodni, lecz to jej nie wystarczało. Wargi jej kochanka zsunęły się na łabędzią szyję Hermiony, zaczęły ssać i przygryzać jej słonawą skórę, co sprawiło, że dziewczyna zadrżała. Pragnęła go tak, jak nigdy nie pragnęła Rona czy jakiegokolwiek mężczyzny przed nim. I wiedziała, że to pożądanie zostanie tej nocy zaspokojone, jednak jeszcze nie teraz. Ze swego rodzaju nieśmiałością, a nawet wstydem zdała sobie sprawę, że Draco łaknie jej tak samo, jak ona jego. Czuła go tuż przy swoich udach, nieświadomie napierającego na nią z całych sił.

Znalazła się pod nim całkiem naga i bezbronna, oczekując z niecierpliwością na jego kolejny ruch. Draco natomiast poczuł się prawie tak, jak podczas swojego pierwszego razu z kobietą. Myślał, że za chwilę eksploduje, z całej swojej mocy odciągał tę finalną chwilę, choć nie doszło jeszcze tak naprawdę do ich prawdziwego zbliżenia. Oboje pragnęli stać się nie tylko jednym ciałem, ale i jedną duszą, wsłuchując się w swoje westchnienia i nierówne bicia dwóch serc łopoczących w ich piersiach niczym uwięzione w klatce ptaki. Czułe pieszczoty Dracona sprawiały, że Hermiona nie mogła się skupić. Nie była sobą. Nigdy nie potrafiła sobie wyobrazić, że fizyczne pragnienia tak bardzo zawładną jej umysłem. Jedno mocne pchnięcie Dracona wystarczyło, aby złączyli się ze sobą w rozkoszy, otoczeni swymi urywanymi oddechami. Trwali w rytmicznym, bardzo płynnym tańcu, a uczucia i emocje dookoła nich były wręcz wyczuwalne. Gryfonka była już blisko osiągnięcia szczytu, czuła to, szepcząc imię swego kochanka, wbijając w jego plecy zadbane paznokcie. Nie myślała już o niczym, tylko czuła. Wiła się pod nim, a gorąco co chwilę eksplodowało w jej ciele, kiedy zaciskała uda dookoła jego poruszających się szybko bioder. Draco też był już na granicy. Plecy Hermiony wygięły się w łuk, a z gardła wydarł się urywany, przeciągły, wysoki jęk. Malfoy zamknął jej usta pocałunkiem, tuląc się do niej tak, jak tylko mógł najmocniej. Chwilę później eksplodował, zaciskając palce na biodrach dziewczyny, a cały drżał jak w febrze. To była ich chwila. Trwali w niej oboje, rozkoszując się tymi ostatnimi sekundami złotego, słodkiego uniesienia. Granger wyszeptała głosem tak poruszającym, że jedno słowo zapadło Ślizgonowi w pamięć już do końca życia:
— Draco…
Nic nie wyszło z jego ambitnych planów. Na samym początku pragnął popisać się przed nią swoimi niesamowitymi łóżkowymi umiejętnościami, które posiadł podczas swoich czteroletnich podróży. Jednak uczucia wzięły górę nie tylko nad rozsądkiem, ale także i nad prostym, zwierzęcym napięciem seksualnym, które zostało spotęgowane poprzez zauroczenie i nie do końca rozładowane, a raczej dopełnione.
Dziewczyna przylgnęła do jego piersi, wciąż zaciskając powieki. Całe jej pokryte maleńkimi kropelkami potu ciało drżało lekko, a Draco gładził jej włosy, oddychając coraz równomierniej i stabilniej. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się między nimi dokonało. Nie zamienili już ze sobą ani jednego słowa, tylko zasnęli, pogrążeni w oparach swej słodkiej miłości.

Mogło to być szczęśliwe zakończenie ich historii. Jednak tak się nie stało. Minęła wigilijna noc w Paryżu, skończył się jej czar, choć blady odcisk wczorajszych czynów nie pozostał bez echa na mroźnym poranku Bożego Narodzenia.
Hermiona obudziła się pierwsza. Nigdy nie spała tak dobrze, jak dziś. Kiedy ujrzała pogrążonego we śnie nagiego Dracona leżącego spokojnie u jej boku, stwierdziła, że to jednak nie był sen. Będzie musiała o tym zapomnieć. Znów żyć normalnie… Powrócić do prawdziwego świata, od którego oderwała się na krótki moment, aby dać życie temu, co przez wiele lat było tylko marzeniem.


Obudziły go chłodne, białe promienie zimowego słońca. Było już późno, kiedy przetarł powieki zaciśniętymi pięściami. Wspomnienie poprzedniej nocy wywołało na jego twarzy uśmiech, zapragnął znów pocałować jej słodkie, miękkie usta, obdarzyć pieszczotami jej smukłą, delikatną szyję, przytulić bezbronne, szczupłe ciało… Ale kiedy otworzył oczy, jej już nie było. Zastał jedynie idealnie poskładane książki na lakierowanym stole i złożoną karteczkę na poduszce. Porwał ją błyskawicznie i przeczytał kilka pięknych, lecz niezwykle smutnych zdań napisanych jej ciepłą ręką.

Mój kochany,
wiem, że to, co się między nami stało, nie powinno było się wydarzyć. Zarówno ja, jak i Ty pochodzimy z dwóch różnych światów. Wiedz jednak, że zawsze będę o Tobie pamiętać, a wspomnienie naszej wspólnej nocy będę pielęgnować w sercu jak drogocenną perłę, którą zachowam tylko dla siebie i, od czasu do czasu, będę w samotności podziwiać. Czy jeszcze kiedyś się spotkamy — tego nie wiem. Jednej nocy odkupiłeś wszystkie swoje winy. Kiedy znów zagościsz w moich myślach, przywołam uczucie, którym obdarzyłam Cię podczas tego niezwykłego spotkania.
Zawsze Ci oddana —
Hermiona

Przeczytał ten list jeszcze kilka razy. Nie mógł uwierzyć, że przez krótki moment miał w swoich dłoniach ten drogocenny kwiat, poznał jego zapach, a później, kiedy uzależnił się od niego, utracił go bezpowrotnie. Przycisnął do warg i ucałował podpis w nadziei, że Hermiona poczuje go na swoich ustach, które tak bardzo pragnął poczuć po raz ostatni.
Ale ona była już na nowo w swoim świecie. Już wróciła do Rona, który tego dnia miał się jej oświadczyć, miał zacząć budowę nowego życia. Z nią. Z jego ukochaną, która prawdziwym uczuciem darzyła innego. Tego jasnowłosego Ślizgona, którego przez całe swoje życie nienawidziła. Jednak dzięki tej czarodziejskiej nocy wszystko się zmieniło.

Paryż był… magiczny.




~ koniec ~


Moja pierwsza miniaturka, na dodatek Draco&Hermiona.
Dlatego bardzo Was proszę o wyrozumiałość, mam wielką nadzieję, że z czasem opisywanie tego pairingu będzie wychodzić mi lepiej, ale musicie mnie wspierać. Muszę wiedzieć, że mam dla kogo pisać, ostatnio czuję, że bardzo szybko mnie opuszczacie, choć wszystko właściwie robię dla Was.


Jutro pojawi się rozdział na Siostrzenicy, natomiast kolejna miniaturka zapewne dopiero po pielgrzymce. Piszcie w komentarzach, jaką tematykę chcecie. Tę dedykuję Annie Renner :*
Tekst zbetowany.

63 komentarze:

  1. head shot, ka-boom i tym podobne. taka jest moja reakcja na dedykacje . pierwszy raz w zyciu ktos mi cos zadedykowal o.O a prawde mowiac dzis postanowilam zaczec odkladac pieniadze na wyjazd do Paryza. nie wiem jakim cudem czytalas moje mysli... mistrzyni legilimencji. ale z sensem.... jest debre. najlepsze dramione jakie mialam przeczytac. przedstawilas Rona jako typowego faceta ktory chce dobrze anie umie. Draco ah... nie powiedzialam tego ale mily jest xD ogolnie to wszystko wyszlo cudowne. ale ten liscik to przeslodzilas -.- i tak kochana to jest genialne. nastepny paring to niech bedzie... Filtch czy jak to sie pisze bo mam z tym problem i pani Pince :) a masz pole do popisu ^^ hahahahahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Przesłodziłam list, to miała być kwintesencja słodyczy, jeszcze bardziej słodkie, niż atomówki xD Ale powiem Ci szczerze: mam pomysł na kolejne Dramione, też miniaturka, tylko troszkę dłuższa... oj, nie będzie już taka słodka. Aczkolwiek też nie pojawi się tak szybko xD

      Usuń
  2. wow, niesamowite.. Jedna z lepszych miniaturek jakie kiedykolwiek przeczytalam!
    Mam pytanie, czy myślałaś nad tym, żeby pisać blog o dramione? Bo jak coś to masz jedną czytelniczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko Dramione, to jeszcze nie. Od wielu, wielu lat byłam przeciwniczką tego paringu, przynajmniej pisania o nim. Jednak uważam, że jeśli spodobałoby mi się pisanie miniaturek, to kiedyś mogłabym stworzyć prawdziwe opowiadanie z fabułą na ten temat ;>

      Usuń
  3. Aj, super! Bardzo fajnie to wymyśliłaś, trzymałaś się kanonu, a jednocześnie wprowadziłaś coś nowego :D Bardzo podoba mi się taka wersja Dramione :P Paryż, Francja, święta = cud, miód, orzeszki; tuczące jak nie wiem co, ale warte grzechu ;) Oby następne miniaturki były też takie super, bo świetnie ci idzie w takich formach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie każda miniaturka będzie tak "dobra" i słodka, muszę w jakiejś opisać zło i brzydką formę miłości, nie tak romantyczną, jak tutaj xD

      Usuń
    2. Oj, nie mogę się doczekać :D

      Usuń
    3. Ale natępna miniaturka to Sevmione, mam nadzieję, że lubisz xD

      Usuń
    4. Nie przepadam, o wiele łatwiej jest wyobrazić sobie zakochanego i romantycznego Malfoy'a, niż Snape'a, bo skoro zawsze kochał matkę Pottera i nawet dla niej był taki... hm... nie miły (no dobra, była szlamą, czyli to przeczyło z jego ideałami), to jak ma być miły dla Hermiony, która też jest szlamą i się nawet z nią nie zaprzyjaźnił, ani nic? Ale grunt, że trzecie będzie o Belli i Voldemorcie, czyli coś, na co czekam z niecierpliwością :D Wreszcie ktoś napisze coś na ten temat, bo z wieloma opowieściami o Voldemorcie i kimśtam się spotkałam, ale z Bellą to jeszcze nie :D

      Usuń
    5. A po co Snape ma być romantyczny? ;) Miniaturka i paring - nie znaczy, że się będą kochać miłością romantyczną. Może będzie przemoc? ;>
      Nie spotkałaś się z Bellamortem? Tego w internecie jest prawie tak dużo, jak Sevmione i Fremione, oczywiście większość zawieszonych lub zakończonych, ale poczytać nadal można xD

      Usuń
    6. No ja właściwie głównie się spotykałam z takimi o miłości romantycznej z Severusem w roli głównej. Fremione widziałam może jedno.
      Mam jednak nadzieję, że pojawią się miniaturki, które niekoniecznie będą paringami. Liczę na przemoc, krwawą wojnę i brak Happy Endów bo uwielbiam takie klimaty :D

      Usuń
    7. Wiele autorek myli romantyzm od delikatności. To, że Snape nie jest agresywny, oschły i lodowaty nie znaczy, że nie można go trochę uczłowieczyć. Ale jednak między uczłowieczeniem a romantyzmem jest jedna, subtelna różnica i granica, której wcale nie jest tak łatwo przekroczyć xD Ale większość autorek przekracza ;/

      Usuń
    8. O właśnie, święte słowa! Chyba nie miałam szczęścia do tych poprzednich opowiadań :P

      Usuń
    9. Chyba nie, ale na Sevmione i Dramione porywają się raczej młodsze autorki, które nie mają za bardzo pomysłów. Ewentualnie wielkie pasjonatki, ale one już temu poświęcają dużo czasu.

      Usuń
    10. Możliwe. Weźmy też pod uwagę, że większość kobiet to w głębi duszy romantyczki, albo przynajmniej zdarzyło im się pomarzyć o takiej właśnie miłości - delikatnej, gdzie ten zły i ohydny pan zmienia się dla niej/pod jej wpływem, blablabla :D
      Ja bym się nigdy na Servmione nie porwała, bo jak już wspomniałam - Snape dla mnie zawsze kochał Lily, więc to byłoby takie... dziwne, pisać, że zawsze ją kochał, a potem nagle BUM, kocha jeszcze jakąś nastolatkę... Chociaż w sumie to możliwe, bo i Hermiona i Lily stawały w obronie słabszych (Hermiona skrzaty domowe, Lily Severusa (przynajmniej broniła go przed "atakami" Huncwotów).

      Usuń
    11. Taak, a nawet, gdyby już znalazł sobie nową miłość, to nie byłaby to jakaś gówniara, tylko dojrzalsza kobieta. Ale też masz rację, oczywiście wygląd tu nie miał znaczenia, tylko charakter. Hermiona i Lily to szlamy... są dobre, wspierają słabszych, są dobrymi czarownicami... Dlatego Sevmione to prędzej pożądanie Snape'a i uczucie Hermiony, niż np. odwrotnie.

      Usuń
    12. Cóż, każdy autor panem swojej twórczości i jedyne, co można w tej sprawie zrobić, to samemu pisać :D Wtedy będzie tak, jak nam się podoba ;)
      PS. Ładna ta kartka na trzecią rocznicę Douce Fleur :) Jak zrobiłaś?

      Usuń
    13. Wiadomo, nikt się taki jeszcze nie urodził, co by każdemu dogodził.
      A, kupiłam papier do pakowania i przyklejałam, wycinałam tak, jak mi się podobało xD

      Usuń
  4. No cóż, jestem wniebowzięta! Dramione, to chyba najlepszy parring, jaki istnieje, no może oprócz Sevmione. Wspaniale opisałaś całą akcję,każdy mankament był cudowny. No i ta miłość... Te kolędy Ci nadały taki zmysł pisania Dramione? ;> W każdym razie, fenomenalna miniaturka!
    Pozdrawiam, Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to masz odpowiedź, co będzie w kolejnej miniaturce. Właśnie Sevmione. Z wyprzedzeniem będę mówić tylko przez jakiś czas, później będziecie mieć niespodzianki xD
      Ooo tak, musiałam słuchać kolęd, żeby ten początek jako tako świątecznie wyszedł. U mnie jest strasznie gorąco, duszno więc, atmosfera ani trochę nie jest świąteczna XD

      Usuń
  5. Boska miniaturka. Kolendy w tle tylko dodawały uroku. Ja osobiscie Dramione uwielbiam a to jest jedna z najlepszych miniaturek jakie czytałm pozerawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie.
    Nie mogę uwierzyć... Draco i Hermiona. Na dodatek akcja w Paryżu, Święta, i Święte Mikołaje po ulicach xDDD.
    Miniaturka jak najbardziej udana; czytało się jak z książki. Jestem pod wielkim wrażeniem, chociaż nie lubię tej rudej...
    Uwielbiam Twoje opisy zdarzeń, sytuacji i tym podobne. Też bym tak chciała lekko napisać opowiadanie, a każde moje kończyło się na kilku rozdziałach, a później usuwałam.

    Pozdrawiam.
    Pandzia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc się nie poddawaj! To jest najważniejsze. Jeśli przebrniesz przez ten najtrudniejszy okres (każdy takie coś ma, wierz mi), to później już z górki, musisz przywiązać się do bloga i opowiadania, a wtedy sama będziesz chciała pisać i nigdy nie przestawać :)

      Usuń
    2. To jest tak, że na początku już wiem o czym chcę pisać, i w ogóle, ale po kilku rozdziałach gubię się w wątkach i nie mam pomysłu, by dalej kontynuować. Na dodatek mój styl pisania nie jest jakiś za specjalny, choć sie staram. Najgorzej teraz wymyślić ten cały świat w powieści oraz nabrać postaciom dany charakter. Chyba za bardzo jestem rozproszona w tym wszystkim... Teraz ciężko mi napisac prolog, a co dopiero dalej...

      Usuń
    3. Najważniejsze jest to, aby mieć chociaż jedną osobę, która czyta i wspiera. Nie musisz od razu super pisać, Sienkiewicz czy Mickiewicz też nie byli genialni, mając te naście lat xD

      Usuń
  7. Na wstępie chciałam uprzedzić, że nie jestem zagorzałą fanką HP, czytałam tylko jedną część (chyba czas to nadrobić...), oglądałam wszystkie filmy, ale zawsze cały Hogwart mnie intrygował. Myślałam, że jestem jedną z tych, które wolą słodycz, ale nawet mnie ta miniaturka przerosła. :D Może to przez tempo (taki "urok" miniaturek)... I odniosłam wrażenie, że nie przepadasz za tymi postaciami, zwłaszcza za Hermioną. Tak, wiem, to dziwne, może dlatego, że wcześniej na asku czytałam Twoje wypowiedzi, w których pisałaś, że bardzo męczy Cię ta miniaturka. A ja muszę przyznać, że uwielbiam Draco i Hermionę. :) Piszesz nieźle, te opisy wszelkich przedmiotów wydają mi się czasem zbyt sztuczne, ale z drugiej strony, sprawiają niekiedy, że mam ochotę dalej w nie brnąć. Ogólnie opowiadanie na plus, masz talent, z chęcią przeczytam inne miniaturki. :) A teraz troszkę pomarudzę i wypiszę literówki/powtórzenia itd., mam nadzieję, że będą przydatne do ew. korekty. :)
    "Wszak absolwentką Hogwartu była już od ponad trzech lat. A była w tym mieszanina słodkiego szczęścia i rozdzierającego żalu zarazem." - powtórzenie: była
    "Między jawą a snem rozmyślała, jak będą wyglądać ich wspólne wakacje, święta, jak ich wyimaginowane jeszcze dzieci wyjeżdżają do szkoły, później jak wracają początkiem lata, witają się z matką i ojcem… fantazjowała także o ich wspólnej starości." - wracają Z początkiem lata
    "Ona – siwa, ze zmarszczkami w kącikach oczu, pomarszczonymi, lecz wciąż bardzo zadbanymi dłońmi. On – łysiejący, leciutko przygarbiony, jednak nadal z tymi swymi żywymi, zawsze pełnymi szczerych emocji, błękitnymi oczami i piegami na pomarszczonych policzkach." - powtórzenie: pomarszczonych
    "Szybko wyrzuciła to wspomnienie z głowy, gdyż właśnie minęła przytulną, uroczą knajpkę, w której była kilka lat temu z rodzicami. Miała ją ominąć, jednak pomyślała sobie, że warto byłoby na chwile wstąpić na jakąś małą kawę z bitą śmietaną i kawałek czekoladowego ciasta z posypką." - powtórzenie: minęła, ominąć - nie brzmi dobrze
    "Najwyraźniej Draco już dawno zapomniał, w jak tragicznym położeniu wtedy się znalazł, ponieważ dawno temu powrócił do dawnej formy." - to, co powyżej, "dawno temu" i "dawnej"
    "Wargi jej kochanka zsunęły się na łabędzią szyję Hermiony, zaczęły ssać i przygryzać jej słonawą skórę, co wywołało sprawiło, że dziewczyna zadrżała." - to wywołało czy sprawiło? :>
    "Idąc za Draconem po szerokich, marmurowych schodach. Wspięli się na drugie piętro, które nie różniło się zbyt wiele od holu, tyle, że panował tu przytulny półmrok." - te zdanie powinien dzielić przecinek, bo to pierwsze bez drugiego nie istnieje...
    "Ciepłe, lecz bardzo delikatne światło wypełniło komnatę, która okazałą się jeszcze piękniejsza i klimatyczna, niż Hermiona się spodziewała." - okazała, machnęło Ci się "ą" :)
    "Owszem, od zawsze przez myśl przemykały mu pewne wizje, jednak były to raczej nieokreślony wyobrażenia, niż plany." - nieokreślone wyobrażenia
    - Mieszkasz tu na stałe? – zapytała, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
    - Tułam się po świecie. Ostatnio wolę podróże niż stałe miejsce zamieszkania." - druga wypowiedź ma TABa albo za dużo spacji :)
    "Ale ona była już na nowo w swoim świecie. Już wróciła do Rona, który tego dnia miał się jej oświadczyć, miał zacząć budowę nowego życia." - rozumiem, że tu te powtórzenia są celowe? :>
    Wiem, że pomarudziłam, ale mam nadzieję, że to pożyteczny komentarz. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już samo to, że poświęciłaś tyle czasu na komentarz tylko dla mojej fanaberii, jaką były te miniaturki, to spory ukłon w Twoją stronę ;>
      Czyli nie tylko Ty zauważyłaś słodycz. Mój cel został osiągnięty. Dla mnie w zasadzie było obojętne, gdzie umieszczę akcję. Chciałam, aby było tak słodko (jednak nie groteskowo, w zasadzie chodziło mi o takie stąpanie po granicy), jak się tylko da.
      To fakt, za Hermioną nie przepadam, Dracona lubiłam, kiedy był młodszy, później stracił charakter. Wiesz, miał te... no, maksymalnie 15 lat i był taki sarkastyczny, jadowity... a później zmiękł.
      Okej, właśnie czekałam najbardziej na to, aż ktoś mi powie, gdzie mam jakieś literówki i inne, samemu nie można tego do końca wyłapać. Niektórych powtórzeń na tym etapie pisania, na którym jestem, nie wiem jeszcze, jak wyeliminować, jednak takie słowo jak "była" nie jest aż tak znaczące. Ale faktycznie, przymiotnika "pomarszczone" przy opisie Hermiony być nie miało, zaraz to poprawię xD
      Ale nie martw się, ja takie marudzenia bardzo lubię, cieszę się, że ktoś może mnie bezstronnie ocenić, bez słodzenia, uważam, że limit słodkości już w tej miniaturce wykorzystałam xD

      Usuń
  8. O RETY!!! To było wspaniałe, takie magiczne, że kiedy skończyłam czytać to nie mogłam uwierzyć w to, co widzę dookoła: wysuszony trawnik za oknem, błękitne niebo, wszechobecny upał i kalendarz wskazujący 4 VII a nie 24 XII =) Naprawdę podobała mi się ta miniaturka i jak na początek to spisałaś się bardzo dobrze. Próbowałam sobie wcześniej wyobrazić jak w twoim wykonaniu mogłoby wyglądać Dramione i w dodatku miniaturka,ale TO jest zupełnie inne i wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że masz tak fantastyczne pomysły =) Czekam z niecierpliwością na następną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz sobie wyobraź, jak wyglądałam, pisząc to. Wyglądało to mniej więcej tak:
      http://stream2.gifyo.com/pictures/220130804/large/5914f0f41b4d10362dc8556d17b57d5f-849736077.gif

      http://stream2.gifyo.com/pictures/220130804/large/6ae0ff8e27cc3f51b88da053358c17c8-254299181.gif

      xD

      Usuń
    2. Hahaha... Myślę jednak, że warto się tak czasem pomęczyć, zwłaszcza dla wszystkich czytelników, którym w ten sposób poprawiasz humor =)

      Usuń
  9. Jeeeeeny *.* Ja po prostu uwielbiam czytać Twoje opowiadania! Genialne :) I na dodatek Draco i Hermiona czyli jedno z moich ulubionych połączeń :) Jestem ciekawa co będzie następne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze jedno :) świetny pomysł z tymi obrazkami w tekście, tak fajnie to urozmaica czytanie :D

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że nie zanudziłam xD

      Usuń
  10. Okej, a ja sobie trochę najpierw pomarudzę, czyli wytknę kilka błędów i powiem, co mi się nie podobało, a później zajmę się całą resztą. Prócz błędów, które wcześniej wymieniła panika, ja wymienię jeszcze tylko te dwa, bo więcej nie chciało mi się szukać:
    "Teraz wiedział, że pragnął tylko tej nieszczególnej z pozoru Gryfonki odzianej w zwyczajne, ciemne spodnie i kremowy, wełniany sweter." - Uciekł Ci pewien przecinek, między "Gryfonki" a "odzianej"
    "Wargi jej kochanka zsunęły się na łabędzią szyję Hermiony, zaczęły ssać i przygryzać jej słonawą skórę, co wywołało sprawiło, że dziewczyna zadrżała." - wywołało sprawiło? Albo jedno albo drugie.
    Poza tym bardzo nie lubię wstawiania zdjęć do tekstu, jeśli nie jest to fotorelacja, a zwykłe opowiadanie. Odrzuca mnie to od razu, na samym wstępie. Tutaj również miałam problem przez to przebrnąć, ale jak już zaczęłam, to postanowiłam przebrnąć do końca. Nie mniej radziłabym abyś w przyszłości postarała się ograniczyć, albo nawet zlikwidować zdjęcia w tekstach. I trochę masz problem ze stroną techniczną, brak ci akapitów i pewnych rozdzieleń. Poza tym słodycz tekstu była przerażająca, było jej za dużo, aż w końcu mnie zmuliła. Zrobiłaś z tego wodę z cukrem i lukrem, z dodatkiem karmelu. Rozumiem słodycz słodyczą, ale czasem nie warto przekraczać pewnych granic.
    Okej, a teraz trochę plusów, żeby nie było, że potrafię tylko krytykować - spodobało mi się, że w miarę zachowałaś charaktery postaci, nie zmieniłaś ich całkowicie. To się ceni, bo ja nie lubię, gdy charaktery ulegają pełnej zmianie i zostaje tylko imię i nazwisko. Poza tym jak na miniaturkę to było to całkiem przyzwoitej długości, chociaż widziałam dłuższe.
    Teraz czekam na miniaturkę z Sevmione, ale uwaga, tam mogę być krytyczna, bowiem Sevmione jest moim ulubionym parringiem, w którym siedzę od dłuższego czasu, sama piszę o nim bloga i jestem bardzo wybredna co do miniatur i tekstów właśnie z nimi.
    Gdybyś miała ochotę to zapraszam do siebie - www.taboo-love.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Papryczka Chili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, fajnie, jak ktoś obcy przeczyta i wyłapie jakieś błędy, powtórzenia, bo samemu jest o wiele gorzej xD
      Cóż, blogspot to sprawa, której jeszcze nie ogarnęłam, myślałam, że jak zrobię w wordzie akapity, to tutaj też będą. A gify (to gify, nie zdjęcia ;>) wydają mi się dobrym przerywnikiem. W opowiadaniu owszem - nie pasują. Ale w miniaturce są okej. Mnie się podobają xD
      Skoro zauważyłaś nadmiar słodkości, to mój cel został osiągnięty. Tak właśnie widzę większość Dramione, postanowiłam od "kanonu tego tematu" nie odchodzić xD
      Cóż, domyślam się, że Sevmione bardziej mi pójdzie, ponieważ Snape'a bardzo lubię (Dracona - średnio, a Hermionę w ogóle), jednak nigdy nic nie wiadomo, może będzie mnie brzydziło łączenie szlamy z Mistrzem Eliksirów. No, niektórzy mnie proszą, abym dodała miniaturkę przed pielgrzymką, czyli dziś, ewentualnie jutro, ale nie obiecuję ;/

      Usuń
  11. Jutro nowa miniaturka!!! =D

    OdpowiedzUsuń
  12. To opowiadanie mnie... urzekło.

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest ... śliczne, cudowne ^^ A ja mam nie dosyt :D Pisz dalej :) Dramione to mój ulubiony parring a jeszcze tak pięknego nie czytałam nigdzie *,*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś dramionowatego jeszcze napiszę, rozważam nawet dłuższe opowiadanie z fabułą. :)

      Usuń
  14. Znalazłam się tu całkowicie przypadkiem. Pamiętam Cię jeszcze z czasów Onetu, ale jakoś nigdy (do tej pory nie wiem czemu) nic Twojego nie przeczytałam. Tutaj wpadłam przypadkiem (chyba z fejsa) i widząc miniaturkę o Dramione stwierdziłam, że czemu nie, przeczytam skoro mam czas (co można ciekawszego robić o 5 rano? xd).
    I tak. Jestem URZECZONA sceną seksu, naprawdę. *.* Jak mi brakowało czegoś takiego… Chodzi mi o to, że internet jest teraz zalewany zboczeństwami czternastolatek, które nie wiedzą, o czym piszą, ale koniecznie chcą opisywać namiętne momenty. I wszystkie te fragmenty +18 są takie same – wulgarne, bezwstydne, najeżone błędami i zabawnymi słowami ("skradł mój kwiatuszek" i inne teksty, które niezmiennie rozbawiają mnie do łez). Natomiast w Twojej miniaturce znalazłam wszystko, czego mi brakowało – było namiętnie, subtelnie i z uczuciem. Jest piąta rano, a ja zamiast pójść spać wciąż nie mogę wyjść z podziwu i uśmiech nie schodzi mi z twarzy, chociaż końcówka była smutna.
    Co do całej miniaturki – masz świetny styl i zazdroszczę Ci strasznie umiejętności pisania opisów (pomieszczeń, wyglądu), bo mi wychodzi to niesamowicie drętwo. A Ty masz tak lekkie pióro, że nie dość, że chłonie się każde słowo, to jeszcze oczami wyobraźni widzi się wszystko, co opisujesz. Kompletnie nie czułam tego, o czym pisałaś w posłowiu – że nie lubisz ani Dracona, ani Hermiony i że ciężko Ci się o nich pisało. Chyba muszę w takim razie przeczytać coś, co pisało Ci się dobrze. :D
    Nachwaliłam się, więc uciekam. Ciekawa jestem, czy w ogóle przeczytasz ten komentarz. :D

    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo tak, za czasów Onetu byłam niezłą spamiarą, ciężko mnie nie pamiętać. xD Ale wiesz, może to i lepiej, że niczego za tamtych czasów nie czytałaś, bo miałam dziwną manierę tworzenia na ilość i na czas, niż na jakość, więc opowiadania są w opłakanym stanie, obecnie powolutku betuję.
      Naprawdę widziałaś w jakimś opowiadaniu sformułowanie "skradł mój wianuszek"? ;_; Cóż, chwała Bogu, że Hermiona miała chociaż ten wianuszek, bo zazwyczaj jest regularnie i brutalnie gwałcona przez Rona albo innego tyrana. Uwielbiam dziwne tańce z kanonem, ale pewne granice (głównie charaktery postaci) nie powinny zostać nigdy przekroczone, bo wtedy to już nie jest fanfiction, a raczej opowiadanie autorskie z ukradzionymi z "Pottera" imionami i nazwiskami.
      Przeczytałam Twój komentarz (już dawno, ale dopiero dzisiaj postanowiłam odpowiedzieć) i wymruczałam takie okrąglutkie "ojoju", bardzo miło mi czytać coś takiego. I nie dlatego, że jest pełen pochlebstw (choć to też mile łechcze ego, normalna sprawa), ale widać, że moja miniaturka wywołała w Tobie jakieś przemyślenia. Np. takie cuda jak skradzione wianki. xD
      Kolejna moja cecha/wada się potwierdziła - jestem straszną hipokrytką. Wiedziałam to już od dawna, ale teraz się to dodatkowo potwierdziło. Najpierw ochrzaniam innych autorów, że nie odpowiadają na komentarze pod starymi rozdziałami albo robią to po roku, a sama robię dokładnie to samo. ;_; Muszę się poprawić.

      Usuń
  15. Bardzo podoba mi się twoja miniaturka. Ogólnie zawsze wolałam Dramione w czasach szkolnych, ale tym razem... ach *.*
    Gdyby to było długie opowiadanie to chyba bym nie przeżyła takiego smutnego zakończenia :( ale miniaturka jak najbardziej mi się taka podoba. Apropo... Bardzo chętnie przeczytałabym twoje opowiadanie Dramione. <3
    .
    madelajna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozważam dłuższe opowiadanie Dramione, aczkolwiek w trochę innym guście, bo tutaj postawiłam na schemat i klasykę, lepsze to (jak na pierwszy raz), niż tworzenie cudów, które nie miałyby żadnego sensu. :)

      Usuń
  16. Jejj <3 Już kiedyś to czytałam i pamiętałam, że bardzo mi się podobało. Świetnie było odświeżyć sobie to opowiadanie po takim czasie. Miniaturka idealna dla mnie <3 Było parę powtórzeń, ale to mi w sumie nie przeszkadza. "Życie w idealnym świecie byłoby nudne" hahah <3 Nie mogę doczekać się następnej miniaturki. Będę wpadać ;*
    Pozdrawiam
    Pure

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że postanowiłaś powrócić i przeczytać jeszcze raz, zawsze bardzo mnie to cieszy, ponieważ mogę się wtedy śmiało łudzić, że udało mi się zasiać w sercu Czytelnika jakieś małe nasionko mojej twórczości. xD

      Usuń
  17. Bardzo klimatyczne opowiadanie - lubię takie, głównie dzięki świetnym opisom.
    Dało się wyczuć magię świąt i Paryż, który ostatnimi czasy wyjątkowo mnie fascynuje. Szkoda tylko, że tak się to skończyło - lubię happy endy, a powrót do Rona zdecydowanie nie jest happy... :D

    Pozdrawiam,
    mini-dramione.blogspot.com
    hg-ss-we-snie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo pocieszona Twoim stwierdzeniem, ponieważ miniaturkę pisałam przy trzydziestu stopniach w sierpniu, a taka pogoda i pora roku są dalekie od bożonarodzeniowego klimatu. xD

      Usuń
  18. Piękna miniaturka ;-) aż poczułam magię świąt.
    Draco i Hermiona wg mnie to idealne połączenie szkoda tylko, że tak go zostawiła.
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    Zapraszam do mnie:http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniaturka pisana w lipcu - plus dziesięć do bożonarodzeniowości. :D

      Usuń
  19. Taki... Typowy Draco. Zauroczyć-Przelecieć-Zostawić. W sumie to ona go zostawiła... 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wiedziała, że upragniony spokój będzie mieć tylko z Ronem.

      Usuń
  20. Wspaniała, urocza, jak dla mnie idealna.
    To jedna z tych miniaturek, do których będę na pewno często wracać. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajny tekst, bardzo miło się czytało :)

    OdpowiedzUsuń

Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś po przeczytaniu rozdziału wyraził swoją opinię na jego temat. Każda wypowiedź niezmiernie motywuje, pozwala pracować nad sobą i opowiadaniem.