Duże płatki śniegu opadały na ulice
pełne ludzi spieszących tu i tam, dźwigając różnokolorowe paczki. Dookoła pełno
było tęgich, brodatych, odzianych w szkarłat Świętych Mikołajów z czerwonymi od
mrozu nosami, słodyczy, zabawek i gier komputerowych na witrynach sklepów
udekorowanych sztucznym śniegiem, bombkami, wstążkami oraz iglastymi wieńcami,
a na zewnątrz unosił się zapach jabłek w cynamonie i słodkiego karmelu, a te
urocze widoki i bajeczne zapachy mieszały się z dźwiękiem kolęd. Choć było już
bardzo późno, ulice wciąż tętniły życiem, jednak ten radosny gwar bardzo różnił
się od codziennego hałasu. Nikt na siebie nie krzyczał, nie trąbił, nikt nikogo
nie popychał — każdy był po prostu szczęśliwy i traktował mijanych na ulicy
ludzi z taką serdecznością, że aż przyjemnie było popatrzeć. Nawet tkwienie w
korkach nie przyprawiało o ból głowy.
Pewna Gryfonka o brązowych, puszystych
włosach pełnych złotych, a nierzadko także i rudych refleksów, ubrana w
gustowny kasztanowy płaszczyk z mankietami, ze skórzanymi, ciemnymi
trzewiczkami na nogach, wełnianą czapką z pomponem na głowie i z rękawiczkami
do kompletu spacerowała właśnie ulicami Paryża, zachwycając się bogactwem
zapachów, które ją otaczały, pięknem francuskich, świątecznych pieśni i powszechnie
panującym szczęściem. Oplotła szyję wełnianym szalikiem własnej roboty. Włóczka
była barwy jej domu — szkarłat i złoto, duma Godryka Gryffindora. Na drutach
robiła już doskonale, wiele już lat minęło od momentu, kiedy siedziała przed
kominkiem z książką na kolanach i drutami w dłoniach, tworząc coś, co — według
Rona — przypominało wełniane pęcherze. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie
tego odległego wydarzenia i czasów, do których mocno zatęskniła. Jej orzechowe
oczy wypełniały się delikatną mgłą, gdy myślała o swej dawnej szkole. Absolwentką
Hogwartu była już od ponad trzech lat. Znalazła się w tym mieszanina słodkiego
szczęścia i żalu; tylko ona z całej trójki powróciła, aby ukończyć ostatni rok
i zasłużyć na świadectwo, które otrzymała, kiedy skończyło się to wszystko. Ale…
Nie.
Hermiona Granger przyjechała do Paryża,
aby świętować Gwiazdkę. Aby się radować.
Wybrała się na ostatnią samotną
przechadzkę. Jutro będzie Boże Narodzenie, które miała spędzić w mieście
miłości razem z Ginny, Harrym i Ronem. W duchu wierzyła, że romantyczna
atmosfera Paryża, przytulne wnętrze pokoju w pięciogwiazdkowym Grand Hotel
Amelot, okna oblepione śniegiem i świąteczne dzwoneczki sprawią, że Ronald
poprosi ją o rękę. Od ich pamiętnego pocałunku w Komnacie Tajemnic minęło już
tyle czasu, a ich związek rozwijał się w naprawdę ślimaczym tempie. Jej
zauroczenie piegowatym rudzielcem dawno już minęło, od jakiegoś czasu zaczęła
planować… Albo raczej marzyć o
wspólnej przyszłości. Między jawą a snem rozmyślała, jak będą wyglądać ich
wspólne wakacje, święta, jak ich wyimaginowane dzieci wyjeżdżają do szkoły, jak
wracają początkiem lata, witają się z matką i ojcem… Fantazjowała także o ich
wspólnej starości. Ona — siwa, ze zmarszczkami w kącikach oczu, pomarszczonymi,
lecz wciąż bardzo zadbanymi dłońmi. On — łysiejący, leciutko przygarbiony,
jednak nadal z tymi swymi żywymi, zawsze pełnymi szczerości błękitnymi oczami i
piegami na pomarszczonych policzkach. Tak wyglądał dla niej raj. Harmonia,
ustatkowane życie, szczęśliwa rodzina, przyjaciele…
Ale później znów myślała o Hogwarcie, a
w sercu poczuła krótkotrwałe, lecz przeszywające ukłucie. Coś blokowało ją
przed odczuwaniem pełnej radości. W duszy (ostatnio tak bardzo wypełnionej
blaskiem) miała jakiś mroczy kącik, do którego jeszcze nigdy nie ośmieliła się
zajrzeć, gdyż wiedziała, że wtedy ciemność pochłonie ją całkowicie.
Szybko wyrzuciła to wspomnienie z
głowy, bo właśnie minęła przytulną, uroczą knajpkę, w której była kilka lat
temu z rodzicami. Miała ją ominąć, jednak pomyślała sobie, że warto byłoby na
chwile wstąpić na jakąś małą kawę z bitą śmietaną i kawałek czekoladowego
ciasta z posypką. Zawahała się przez moment, jednak w końcu zadecydowała: dlaczego nie? Pchnęła drzwi, a dzwoneczek wydał
z siebie melodyjny, wysoki dźwięk. Pulchna, uśmiechnięta kelnerka natychmiast
poderwała głowę, a uśmiech rozciągnął jej szerokie, czerwone wargi.
Wigilia Bożego Narodzenia — dzień,
w którym wszyscy są dla siebie mili bez względu na wcześniejsze uprzedzenia.
Hermiona podeszła do lady i złożyła po
francusku zamówienie, a kobieta zaszczebiotała:
— À
votre service!
Gryfonka usiadła przy wolnym stoliku i
zdjęła wierzchnią odzież, którą powiesiła na sąsiednim krześle.
Kawiarenka na Boże Narodzenie okazała
się jeszcze bardziej urocza i przytulna, niż Hermiona się spodziewała. Lekko przyciemnione
żarówki osłonięte były koronkowymi, brązowymi abażurami, bordowa, aksamitna
tapeta delikatnie połyskiwała w półmroku, wszędzie zaś wisiały czerwone
wstążeczki, pachnące, iglaste wieńce ozdobione prawdziwymi płonącymi świecami i
bombkami, w kącie zaś stała wielka, wonna żywa choinka, której gałęzie aż
uginały się od ciężaru migoczących światełek, pierników w kształcie aniołków,
złotych łańcuchów i przeróżnych ozdóbek. Na zaparowanych już mocno szybach
widniały bałwanki, gwiazdy i francuskie życzenia wymalowane sztucznym śniegiem.
Do tego ciężkie rzeźbione stoły i krzesła z drewna w starym stylu, piękne,
wysokie lampy i obrazy w ciężkich ramach dopełniały piękna lokalu. Choć
Hermiona preferowała gustowną prostotę, ta barokowa przesada ucieszyła ją na
swój sposób.
Pulchna kelnerka ubrana w kremową,
satynową bluzeczkę przyniosła Hermionie gorącą kawę i spory kawałek pachnącego
ciasta, mówiąc na wydechu:
— Bon
appétit!
Odeszła do swoich zajęć, a Gryfonka
odprowadziła ją wzrokiem. W lokaliku, choć bardzo małym i drogim, znajdowało
się całe mnóstwo osób, mało tego, nie został już ani jeden wolny stolik. Ze
stojącego na uroczym taborecie radia płynęły delikatne dźwięki francuskiego
utworu Petit papa Noël.
Hermiona zasłuchała się w nie, sącząc powoli kawę i dziobiąc z rozkoszą ciasto.
Jego smak przypomniał jej wakacje z rodzicami, co sprawiło, że dziewczyna
zatopiła się w przyjemnych wspomnieniach. Dopiero teraz poczuła, że jest w
Paryżu. Kochała to miasto, mimo że zawsze na pierwszym miejscu w jej sercu
znajdował się Londyn. To tam znajdowała się ulica Pokątna, na której kiedyś
śledziła z przyjaciółmi Dracona Malfoya, tam jadła przepyszne lody u Floriana
Fortescue, kupiła swego ukochanego kota Krzywołapa…
Już prawie dopiła kawę, kiedy na nowo
rozległ się wysoki dźwięk srebrnego dzwonka nad drzwiami.
Doskonale,
pomyślała. Akurat skończyłam
jeść ciasto, zwolnię mu stolik.
Nawet nie zdążyła wstać lub chociaż obejrzeć
się, a już ktoś rzucił na stolik jej płaszcz i wełnianą czapkę z pomponem,
rozlewając dookoła resztki letniej już kawy.
— Wychodzisz już, Granger. — Usłyszała
chłodny, cichy, przepełniony drwiną męski głos.
Znajomy głos.
Poderwała momentalnie głowę, a żołądek
napełnił jej narastający szybko gniew. Stanął przed nią Draco Malfoya we
własnej osobie. Jego platynowe włosy jak zwykle nienagannie ułożone, zaczesane
lekko na bok, połyskiwały w ciepłym, lecz słabym świetle przysłoniętych lamp,
jakby były czymś natłuszczone. Sam Ślizgon miał na sobie idealnie dopasowany
butelkowo zielony garnitur, pod szyją zawiązany ciemny krawat i śnieżnobiałą,
zapiętą na ostatni guzik koszulę. Prezentował się w tym jak bajecznie bogaty,
wykształcony mugol, a trzymał się tak sztywno, że Hermiona prawie pomyślała, że
ma klasę. Coś intrygującego zabłysło w jego stalowoszarych oczach, kiedy ich
spojrzenia się skrzyżowały. Hermiona natychmiast spuściła szybko wzrok, widząc,
jak ironiczny uśmieszek wdrapuje się na jego wąskie wargi. Minęło już cztery
lata, kiedy widzieli się po raz ostatni. Najwyraźniej Draco już dawno
zapomniał, w jak tragicznym położeniu wtedy się znalazł, ponieważ dawno temu
powrócił do dawnej formy. Najwyraźniej złoto i przeprowadzka do Europy bardzo
dobrze na niego wpłynęła.
Wsunął smukłe dłonie do kieszeni
(Hermiona ujrzała na jednym z jego palców srebrny pierścień w kształcie
zwiniętego węża; błysnęły maleńkie szmaragdy znajdujące się w ciemnych
oczodołach) i dodał:
— Wypiłaś już swoją kawę.
Dziewczyna spojrzała na swój
przybrudzony kawą płaszcz i zacisnęła wargi, usiłując opanować rozdrażnienie.
— Mnie również miło cię widzieć,
dobry wieczór. Co u mnie? A, świetnie! Skończyłam szkołę, znalazłam pracę… — zadrwiła, krzyżując ramiona na
klatce piersiowej. — Draco Malfoy w mugolskiej kawiarni? Coś mi w tym
obrazku nie pasuje. Ostatnio nie byłeś fanem ani mugolskich restauracji, ani
mugolskich przyodziewków.
Złośliwy uśmieszek spełzł z twarzy
Ślizgona, kiedy dotarł do niego sens tych słów. Chwycił mocno, lecz dyskretnie,
ramię bardzo zadowolonej z siebie Granger i wyszeptał przez zaciśnięte zęby:
— Hamuj się, nie jesteśmy u ciebie
na wsi. A tylko głupcy pozostają przy swoich poglądach, kiedy im się to nie
opłaca. Wszystko się zmienia.
— To się jakoś nazywa. Zaraz,
niech pomyślę… Tchórzostwo?
Malfoy puścił ją, rzucił w jej stronę
jeszcze ostatnie, przepełnione niechęcią spojrzenie i ruszył szybkim krokiem w
stronę drzwi, po drodze zarzucając na grzbiet ładną, skórzaną kurtkę i
szmaragdowozielony szalik wyszywany srebrną nicią. On również nie wyparł się
dawnych domowych barw, choć faktycznie jego poglądy bardzo się zmieniły, ale
Granger w to nie uwierzyła. Wciąż był tym samym przebiegłym, irytującym
Ślizgonem, który swego czasu napsuł Hermionie tyle krwi, którego tak bardzo
nienawidziła, choć… Było coś pociągającego w tym jego ironicznym wyrazie
twarzy, jego nieco nonszalanckich ruchach… No i od zawsze był zakazanym owocem
o którym nie śmiała myśleć, kiedy chodzili razem do szkoły. Dopiero cztery lata
temu pozwoliła sobie na pierwsze pobłażliwe uśmieszki dla młodszej naiwnej
siebie.
Oboje już dawno dorośli, a ich
idiotyczne spory wydały im się teraz niesamowicie infantylne. Draco Malfoy był
teraz jedyną znajomą jej osobą w tym obcym mieście, gdzie wiele osób znało
tylko i wyłącznie język francuski, miało inne zwyczaje… No i były święta. To
czas, w którym nikt nie powinien się kłócić, nawet dawni wrogowie powinni na
ten okres zakopać topór wojenny.
Dlatego Hermiona porwała ze stołu swój
płaszcz i wybiegła z kawiarni za Ślizgonem, zapominając swojego ulubionego
szalika. Wspomnienia dawnych czasów musiały go bardzo mierzić, a może nawet i boleć.
Możliwe było także i to, że Draco po prostu niesamowicie się zmienił od ich
ostatniego spotkania w Hogwarcie. Hermiona była w szoku. On po prostu odpuścił,
nie wdał się w kłótnię tak, jakby to zrobił jeszcze kilka lat temu.
— Nie, Draco, nie musimy się
kłócić… Przepraszam! — zawołała za nim, wybiegając z lokalu.
Mróz uderzył ją boleśnie w twarz, aż
się skrzywiła, zaciągając się mocno chłodnym powietrzem. Nie pachniało już
karmelem i wonnymi świecami płonącymi w prawie każdym sklepie lub w kawiarni.
Na ulicy natknęła się na tłum ludzi, wśród których szybko znalazła błyszczące w
miejskim półmroku platynowe, idealnie przylizane włosy Malfoya. Natychmiast
rzuciła się za nim w pogoń, ale nie musiała długo biec. Dogoniła go zaraz po
drugiej stronie drogi i chwyciła za rękaw, na co Ślizgon momentalnie się
odwrócił.
— Było, minęło… Nie możemy być
chociaż raz dla siebie mili? — zapytała z nadzieją w oczach i dopiero
teraz zauważyła, że Malfoy się śmieje.
— Co? — zapytała
wyzywająco, ale chłopak tylko pokręcił głową.
Draco nie mógł ukryć rozbawienia.
Poznał ją już przez oblepioną sztucznym śniegiem witrynę kawiarni i po prostu
nie mógł się powstrzymać. Skłamałby, gdyby powiedział, że przez te cztery lata
nie myślał o świętym Harrym Potterze, o którym nie przestawało być głośno, o
Ronie Weasleyu, no i o tej przemądrzałej Granger. Od jakiegoś czasu zaczął z
dystansem podchodzić do przeszłości i dawnych sporów, a dzisiaj zauważył, że
Hermiona także trochę się zmieniła. Jej błyszczące, brązowe loki nie były już
tak niesforne, jak za czasów Hogwartu, oczy nabrały bardziej kobiecego,
delikatnego wyrazu, choć wciąż biła z nich porażająca inteligencja i mądrość.
Kiedy patrzył w jej miodowe, pełne blasku tęczówki, widział w nich wiedzę,
która kryła się pod tymi rozwianymi włosami, której przez wszystkie szkolne
lata jej zazdrościł, za którą nie mógł jej znieść. Mógł przez nie spojrzeć
prosto w jej duszę i serce, w których kryło się tyle emocji i uczuć, tyle
wspomnień… Zapragnął nagle stać się dla niej echem obecnych wydarzeń, o którym
mogłaby myśleć nie tak, jak zwykle, ze wstrętem i niechęcią, lecz z
przyjemnością, mogłaby kojarzyć go z czymś… subtelnym.
Zaskoczyła go także swoją
naturalnością. Przestała być łopatozębną dziewuchą z niechlujną fryzurą,
piegowatymi policzkami i wiecznie podkrążonymi oczami. Poruszała się też jakoś
inaczej, jakby nabrała więcej gracji i ogłady (a może po prostu nie miała ze
sobą wypchanej książkami torby?). Nie przypominała dawnej Gryfonki. Lekki
makijaż podkreślał jej urodę (Draco stwierdził, że nie jest aż tak brzydka, za
jaką miał ją w Hogwarcie), a śmieszne wełniane rękawiczki z jednym palcem i
czapka z pomponem prawie go rozczuliły. Teraz mróz dodał jej policzkom
słodkich, delikatnych rumieńców. Przez chwilę poczuł coś dziwnego w żołądku,
widząc w jej oczach przyjazny, a nawet uległy błysk.
Opanował leciutkie drżenie rąk, mocno
zaciskając je w pięści. Nigdy nie był tak blisko niej, no, może pomijając ten
moment, kiedy Gryfonka trzasnęła do z rozpostartej dłoni w twarz. Było to w
trzeciej klasie, mieli po trzynaście lat i zachowywali się niezbyt rozsądnie, a
przez długie lata to wspomnienie wywoływało w nim gniew. Jednak teraz, kiedy o
tym pomyślał, poczuł coś zupełnie innego: rozbawienie. Kąciki jego ust zadrgały
lekko, kiedy próbował ukryć uśmiech. Nie miał on być złośliwy i drwiący, lecz
przyjacielski, taki, jaki niezwykle rzadko rozciągał jego wargi.
— Mógłbym zrobić wyjątek ten jeden
jedyny raz — odparł tak cicho, że Hermiona ledwo dosłyszała jego głos
pośród tego paryskiego wieczornego zgiełku.
Przez chwilę pomyślała nawet, że jego
głos pozbawiony był cynizmu. Pierwszy raz, kiedy z nią rozmawiał, przemówił do
niej jak do kobiety. Jak do człowieka równego sobie. Nie mogła powstrzymać
nieśmiałego uśmiechu, ukazując ładne, kształtne zęby. Poczuła się tak, jakby
rozmawiała z zupełnie innym człowiekiem, którego dobrze zna i chce spędzać z
nim czas.
Draco natychmiast przypomniał sobie
jeszcze jedną sytuację, równie nieprzyjemną, jednak tym razem wygraną dla
niego. Było to w czwartej klasie. Posprzeczał się z Potterem i Longbottomem o
jakąś nieistotną głupotę. Kłótnie zamieniła się w swego rodzaju pojedynek,
podczas którego Malfoy powiększył przez przypadek zęby Gryfonki. Przez bardzo
długi czas naśmiewał się z niej ze swoimi ślizgońskimi towarzyszami.
Wspomnienie tej historii nadal wywoływało w nim rozbawienie, jednak zabrakło w
tym prostackiej drwiny, która była nieodłączną przyjaciółką jego czynów.
— Myślisz, że propozycja spaceru
to przesada? — zapytała Granger, siląc się na spokój.
W środku jednak była prawie roztrzęsiona;
nagle zdała sobie sprawę ze swojej nienaturalnej śmiałości. Czuła jednak, że ta
noc nie była podobna do poprzednich czy nawet przyszłych nocy, których miała
doświadczyć. Postanowiła poddać się romantyzmowi panującemu w tym magicznym
mieście. Spotkanie Dracona właśnie tutaj nie mogło być przypadkowe. Może miał
być to początek pięknej przyjaźni?
Malfoy nic jej nie odpowiedział, tylko
zaoferował swoje lewe ramię. Hermiona zawahała się — poczuła się
trochę zdezorientowana, bo taki gest ani trochę nie pasował do Ślizgona, lecz,
widząc jego zachęcające spojrzenie i znaczący uśmiech, chwyciła je tak
delikatnie, jak tylko mogła, błogosławiąc grubą rękawicę, która oddzielała jej
dłoń od lewego przedramienia chłopaka. Próbowała odsunąć od siebie myśl, że pod
rękawem tej bez wątpienia drogiej kurtki znajduje się Mroczny Znak. Na początku
pomyślała, że śni, nawet dyskretnie wbiła paznokcie we wnętrze własnej dłoni,
aby się upewnić, że to wszystko to nie tylko jakieś chore fantazje, ale
najprawdziwsza rzeczywistość. Zerknęła na niego w nadziei, że ich spojrzenia
znowu się spotkają, jednak on patrzył przed siebie, najwyraźniej celowo się z
nią drażniąc. Złośliwość tak go przesiąkła, że nawet teraz nie mógł sobie
odpuścić.
Poprowadził ją przez maleńki, pięknie
oświetlony park. Korony wydawały się być pulchne od puszystego śniegu, który
oblepił ich nagie, czarne gałęzie, mieszając się z elektrycznymi lampkami.
Tutaj również można było spotkać mnóstwo ludzi, którzy postanowili wybrać się
na świąteczny, miły spacer przed powrotem do domu; zdecydowaną większość
stanowiły pary.
— Przyjechałeś tu z rodzicami? — zapytała
Hermiona, znów zerkając na Malfoya, który tym razem odwzajemnił spojrzenie.
— Nie — odrzekł krótko. — Jestem
tutaj zupełnie sam. Ale ty zapewne przybyłaś do Paryża z nieodłączną grupą,
zgadza się? Święty Potter i Król Weasley. Od zawsze zastanawiałem się, jak to
jest, że rudy ma aż dwójkę przyjaciół.
Hermiona roześmiała się mimowolnie. Wszystko
powoli zaczęło się klarować, a w towarzystwie Malfoya czuła się coraz bardziej
naturalnie. Szła pod rękę ze swoim dawnym wrogiem, oboje wesoło ze sobą gawędzili,
nie zważając na dawne uprzedzenia. Ona przestała o nim myśleć jak o
śmierciożercy, dla niego zaś przestał mieć znaczenie jej status krwi. Granger
poczuła się, jakby Bóg obdarował ją w prezencie anielskimi skrzydłami. Tej nocy
mogła zrobić wszystko. To był jej czas.
— Charakterem można nadrobić
ubytki w wyglądzie. — Ten argument trochę zaskoczył Dracona, który co
chwilę przyłapywał się na tym, że zapominał, z jak inteligentną czarownicą ma
do czynienia. — Mylisz się, jestem tutaj sama. Harry, Ginny i Ron
przyjeżdżają jutro, musiałam załatwić na miejscu jeszcze parę spraw.
Najwyraźniej w tej przyjaźni to ja noszę spodnie.
Przez chwilę oboje milczeli, pogrążeni
we własnych myślach, którymi z nikim nie chcieli się dzielić. Draco zastanawiał
się, o czym mógł jeszcze porozmawiać z Hermioną, którą od jakiegoś czasu oczami
wyobraźni widział w zupełnie innym miejscu i odzieniu. Nie potrafił zrozumieć,
jakie czary opanowały jego umysł. Nigdy przedtem nie podejrzewał, że będzie naprawdę fantazjował o tej zwykłej,
prostej szlamie, jakich setki chodzi po całej planecie. Owszem, od zawsze przez
myśl przemykały mu pewne wizje,
jednak były to raczej nieokreślony wyobrażenia niż plany. Tak. Teraz zaczął już
planować.
— Wstąpisz do mnie na kawę? — zapytał. — Wiem,
że jedną już piłaś, ale chciałbym się pochwalić, jak mieszkam.
Oboje cicho się zaśmiali.
— Och, czyli przeniosłeś się do
Paryża! — Granger ucieszyła się niezmiernie, a na jej policzki na
nowo wystąpiły urocze różane barwy.
Kochała Francję, lecz od zawsze
wiedziała, że nie potrafiłaby żyć poza Wielką Brytanią, która była jej ukochaną
i świętą Ojczyzną. Nie protestowała, kiedy blondyn poprowadził ją hałaśliwymi,
pełnymi ludzi uliczkami przed wielki, elegancki gmach Hiltona. Dziewczyna
wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Wynajęcie pokoju w tym hotelu musiało
kosztować bajecznie dużo pieniędzy.
Malfoy
uśmiechnął się, widząc jej rozchylone z zachwytu usta.
— Mieszkasz tu na stałe? — zapytała,
starając się ostrożnie wybadać sytuację.
— Tułam się po świecie. Ostatnio
wolę podróże od sterczenia w jednym miejscu. Poznaję ciekawych ludzi, odwiedzam
interesujące miejsca… A czasami nawet spotykam starych znajomych — odparł,
a w jego oczach zamigotały radosne iskierki.
Otworzył przed nią drzwi, a Hermiona
przekroczyła próg hotelu z taką miną, jakby właśnie wchodziła do świątyni, w
której czekają na nią odpowiedzi na odwieczne pytania. Natomiast dla Dracona
była to codzienność. Bogactwo i przepych już od dawien dawna przestały robić na
nim wrażenie. Bardziej intrygowało go coś zupełnie przeciwnego niż to, do czego
był przyzwyczajony. Bieda. Nędza. Brud. Patologia. To pragnął zrozumieć, choć
życie takich osób go przerażało. Za nic na świecie nie chciałby znaleźć się na
ich miejscu, choć jeszcze nie tak dawno nimi gardził.
Gryfonka rozejrzała się po holu, podczas
gdy Malfoy odbierał od recepcjonisty klucz do swoich komnat. Szkarłatny, gruby
dywan pokrywał marmurową podłogę i schody prowadzące na piętro. Ściany
obklejone najprawdziwszą jedwabną kremową tapetą lśniły w blasku dziesiątek
maleńkich żarówek wkręconych w ogromny, kryształowy, wiszący pod wysokim
sufitem żyrandol. Ciężkie, drewniane meble z wyrzeźbionymi na nóżkach kwiatami
były z całą pewnością bardzo stare i nieziemsko drogie jak wszystko tutaj. Idąc
za Draconem po szerokich, marmurowych schodach, rozglądała się dookoła,
podziwiając coraz to nowe cudowności. Wspięli się na drugie piętro, które nie
różniło się zbyt wiele od holu, choć panował tu przytulny półmrok. Co kilka
kroków pod ścianą stały małe okrągłe stoliczki na pajęczych nóżkach, na których
ktoś umieścił piękne, ręcznie malowane wazony ze świeżymi kwiatami. Malfoy
zatrzymał się przy drzwiach z numerem pięćdziesiąt dziewięć i przez chwilę
majstrował przy zamku, który kliknął mechanicznie.
W pokoju panował całkowity mrok, dopóki
Ślizgon nie zapalił lampki. Ciepłe, lecz bardzo delikatne światło wypełniło
komnatę, która okazała się jeszcze piękniejsza i o wiele bardziej klimatyczna,
niż Hermiona się spodziewała. Wielkie, drewniane łóżko z czterema rzeźbionymi
kolumnami i baldachimem znajdowało się pod ścianą naprzeciwko drzwi, a nakryte
było bogato wyszywaną złotą nicą kołdrą. U ozdobionego drewnianymi, lakierowanymi
różami i aniołkami wezgłowia leżały ogromne satynowe poduszki w kolorze kości
słoniowej. Podłoga z najprawdziwszego twardego bambusa pokryta była w sporej
części tureckim, szmaragdowozielonym dywanem. Cały apartament utrzymany był
właśnie w tych barwach. Hermiona zaśmiała się w duszy, widząc kolejne oznaki
tej małej obsesji Dracona. Nawet sięgające ziemi grube zasłony wykonane z
ciężkiego brokatu musiały mieć barwy Domu Węża i srebrne podszycia. Jedno
machnięcie różdżki Malfoya spowodowało, że ze sporego, lecz zgrabnego, ciemnego
kredensu wyskoczyły dwa wysokie, pękate kieliszki i butelka najlepszego,
skrzaciego, czerwonego wina.
— Mieliśmy pić kawę… — zaczęła
Gryfonka, ale chłopak tylko wzruszył lekceważąco ramionami.
— Nie mamy już po dwanaście lat — stwierdził,
a jeden z napełnionych szczodrze kryształowych kieliszków pofrunął w kierunku
Hermiony, która pochwyciła go zgrabnie i upiła łyk.
Nigdy wcześniej nie smakowała tak
wytrawnego wina. Zawsze, kiedy Ronald zapraszał ją na romantyczną kolację, zabierał ją do jakiejś przeciętnej
knajpki, gdzie pili kremowe piwo, a później szli do jej małego mieszkanka
niedaleko Świętego Munga i kochali się przez jakiś czas. Niby byli razem,
zachowywali się jak para, ale stali w miejscu… Dlaczego myślała w tej chwili o
Ronie? Czy jej umysł mechanicznie chronił się przed tym, co nieuniknione?
Draco również upił łyk, rozkoszując się
smakiem wina, które doskonale już znał i naprawdę uwielbiał. Bez pytania zdjął
ze swojego gościa płaszczyk i powiesił na małym żelaznym haku za drzwiami,
które zamknął na klucz. Hermiona poczuła się dziwnie. Znajdowała się w jednej
komnacie ze swoim byłym wrogiem. Przez chwilę naprawdę się zaniepokoiła,
przeklinając w duchu swoją naiwność. A co, jeśli to miała być pułapka? Stali teraz
naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy i sącząc wino. Nic w postawie Malfoya
nie wskazywało na to, że chciał ją skrzywdzić. Przemknęło jej przez myśl, że
musiała mieć na to wpływ magia tego miejsca, nie było innego wytłumaczenia. Gdyby
spotkali się w ten sposób w Londynie, z całą pewnością posprzeczaliby się, a
później każde poszłoby swoją własną ścieżką.
— Czyli możemy uznać, że między
nami wszystko w porządku? — zapytała, a w jej oczach rozbłysła
pewność siebie.
Draco opuścił nieco kieliszek,
pieszcząc długimi palcami jego kryształową, gładką nóżkę.
— Szybko wybaczasz, Granger — odparł
i nagle parsknął śmiechem, jakby przypomniał sobie jakąś zabawną historię. — Ale
chyba już dojrzałem do tego, aby wybaczyć ci twoje wredne zachowanie wobec mnie.
Poczucie
humoru godne Malfoya, pomyślała, opuszczając kieliszek.
— Jesteś… jesteś… niemożliwy!
Oboje uśmiechnęli się do siebie, jakby
byli staruszkami, wspominającymi dawne, młodzieńcze uczynki. Ta przyjazna
chwila szybko jednak minęła, kiedy Draco chwycił dłoń Gryfonki, aby odebrać jej
pusty kieliszek… Coś jednak się wydarzyło.
Gorący, elektryczny impuls przeszedł
przez palce Malfoya, kiedy te zetknęły się ze skórą Hermiony. Ona też to
poczuła. Mimo że ten dotyk trwał zaledwie kilka sekund, wyraz jej oczu zmienił
się, a w żołądku poczuła dziwną pustkę. Jakby nastąpiła na fałszywy stopień na
schodach w Hogwarcie. Odetchnęła głęboko, lecz bardzo cicho, nie chcąc
utwierdzić swego towarzysza w przekonaniu, że coś między nimi się zmieniło.
Szybko odeszła w kierunku zawalonego książkami stolika i odłożyła kryształowy
kieliszek.
Draco pochwycił ją w ramiona, kiedy
tylko odwróciła się do niego. Kiedy zapraszał ją do tego pokoju hotelowego, brał
pod uwagę taką ewentualność, że może wydarzyć się między nimi coś więcej, ale nie
przypuszczał, że Hermiona będzie tak uległa. Przez jej twarz przebiegł cień
strachu, ale szybko zmienił się w zaskoczenie pomieszane z zachwytem. Bez
jakichkolwiek niedopowiedzeń pochwycił swoimi ustami te dziewczęce wargi.
Słodkie i miękkie. Już nie bronił się przed jej urokiem. Wcześniej nie miał
pojęcia, jak bardzo pociąga go kobiecy intelekt skryty pod przeciętną, ale wcale
nieszpetną powłoką. Teraz wiedział, że pragnął tylko tej nieszczególnej z
pozoru Gryfonki odzianej w zwyczajne ciemne spodnie i kremowy wełniany sweter.
Piękno jej duszy i niesamowicie pociągające (jak się później okazało) ciało
doprowadzało go do szaleństwa. Pragnął, aby ta noc była mocna i słodka jak
wino, które pili, lecz nie bez rozkosznej brutalności, którą zawsze cechował
się w tych sprawach. Porzucił ją na łóżko i momentalnie nakrył sobą, błądząc
drżącymi palcami po jej nagich już ramionach, wplatając je co chwilę w wijące
się w nieskończoność kasztanowe loki i zachwycając się smakiem jej warg
Natomiast Hermiona oddawała nerwowo
pocałunki, starając się uporządkować szalejące w jej głowie myśli. Jej
spragnione ciało wiło się pod ciepłym ciężarem Ślizgona. To przymykała oczy, to
odrywała się od Malfoya, aby zajrzeć w jego błyszczące, wypełnione pożądaniem tęczówki,
które widziały tej nocy tylko ją.
Uspokoiła dłonie, którymi zdjęła z
Dracona najpierw marynarkę, później śnieżnobiałą koszulę… Z pewną dozą
niepewności, ale i ciekawości, przesunęła palcami po jego łopatkach. Nie był
ani nienaturalnie umięśniony, ani nieprzyzwoicie wychudzony. Dobrze zbudowane
ramiona zamknęły ją w pełnym namiętności uścisku, ich nagie piersi zetknęły się
ze sobą, przez co z gardła Hermiony wyrwało się zduszone westchnienie, które zostało
stłumione przez kolejny gorący pocałunek Ślizgona. Było jej zdecydowanie za
gorąco. Momentalnie pozbyła się spodni, lecz to jej nie wystarczało. Wargi jej
kochanka zsunęły się na łabędzią szyję Hermiony, zaczęły ssać i przygryzać jej
słonawą skórę, co sprawiło, że dziewczyna zadrżała. Pragnęła go tak, jak nigdy
nie pragnęła Rona czy jakiegokolwiek mężczyzny przed nim. I wiedziała, że to
pożądanie zostanie tej nocy zaspokojone, jednak jeszcze nie teraz. Ze swego
rodzaju nieśmiałością, a nawet wstydem zdała sobie sprawę, że Draco łaknie jej
tak samo, jak ona jego. Czuła go tuż przy swoich udach, nieświadomie
napierającego na nią z całych sił.
Znalazła się pod nim całkiem naga i
bezbronna, oczekując z niecierpliwością na jego kolejny ruch. Draco natomiast
poczuł się prawie tak, jak podczas swojego pierwszego razu z kobietą. Myślał,
że za chwilę eksploduje, z całej swojej mocy odciągał tę finalną chwilę, choć
nie doszło jeszcze tak naprawdę do ich prawdziwego zbliżenia. Oboje pragnęli
stać się nie tylko jednym ciałem, ale i jedną duszą, wsłuchując się w swoje
westchnienia i nierówne bicia dwóch serc łopoczących w ich piersiach niczym
uwięzione w klatce ptaki. Czułe pieszczoty Dracona sprawiały, że Hermiona nie
mogła się skupić. Nie była sobą. Nigdy nie potrafiła sobie wyobrazić, że fizyczne
pragnienia tak bardzo zawładną jej umysłem. Jedno mocne pchnięcie Dracona wystarczyło,
aby złączyli się ze sobą w rozkoszy, otoczeni swymi urywanymi oddechami. Trwali
w rytmicznym, bardzo płynnym tańcu, a uczucia i emocje dookoła nich były wręcz
wyczuwalne. Gryfonka była już blisko osiągnięcia szczytu, czuła to, szepcząc
imię swego kochanka, wbijając w jego plecy zadbane paznokcie. Nie myślała już o
niczym, tylko czuła. Wiła się pod nim, a gorąco co chwilę eksplodowało w
jej ciele, kiedy zaciskała uda dookoła jego poruszających się szybko bioder.
Draco też był już na granicy. Plecy Hermiony wygięły się w łuk, a z gardła
wydarł się urywany, przeciągły, wysoki jęk. Malfoy zamknął jej usta
pocałunkiem, tuląc się do niej tak, jak tylko mógł najmocniej. Chwilę później
eksplodował, zaciskając palce na biodrach dziewczyny, a cały drżał jak w
febrze. To była ich chwila. Trwali w niej oboje, rozkoszując się tymi ostatnimi
sekundami złotego, słodkiego uniesienia. Granger wyszeptała głosem tak
poruszającym, że jedno słowo zapadło Ślizgonowi w pamięć już do końca życia:
— Draco…
Nic nie wyszło z jego ambitnych planów.
Na samym początku pragnął popisać się przed nią swoimi niesamowitymi łóżkowymi
umiejętnościami, które posiadł podczas swoich czteroletnich podróży. Jednak
uczucia wzięły górę nie tylko nad rozsądkiem, ale także i nad prostym,
zwierzęcym napięciem seksualnym, które zostało spotęgowane poprzez zauroczenie
i nie do końca rozładowane, a raczej dopełnione.
Dziewczyna przylgnęła do jego piersi,
wciąż zaciskając powieki. Całe jej pokryte maleńkimi kropelkami potu ciało
drżało lekko, a Draco gładził jej włosy, oddychając coraz równomierniej i
stabilniej. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się między nimi dokonało.
Nie zamienili już ze sobą ani jednego słowa, tylko zasnęli, pogrążeni w oparach
swej słodkiej miłości.
Mogło to być szczęśliwe zakończenie ich
historii. Jednak tak się nie stało. Minęła wigilijna noc w Paryżu, skończył się
jej czar, choć blady odcisk wczorajszych czynów nie pozostał bez echa na
mroźnym poranku Bożego Narodzenia.
Hermiona obudziła się pierwsza. Nigdy
nie spała tak dobrze, jak dziś. Kiedy ujrzała pogrążonego we śnie nagiego
Dracona leżącego spokojnie u jej boku, stwierdziła, że to jednak nie był sen.
Będzie musiała o tym zapomnieć. Znów żyć normalnie… Powrócić do prawdziwego
świata, od którego oderwała się na krótki moment, aby dać życie temu, co przez
wiele lat było tylko marzeniem.
Obudziły go chłodne, białe promienie
zimowego słońca. Było już późno, kiedy przetarł powieki zaciśniętymi pięściami.
Wspomnienie poprzedniej nocy wywołało na jego twarzy uśmiech, zapragnął znów
pocałować jej słodkie, miękkie usta, obdarzyć pieszczotami jej smukłą,
delikatną szyję, przytulić bezbronne, szczupłe ciało… Ale kiedy otworzył oczy,
jej już nie było. Zastał jedynie idealnie poskładane książki na lakierowanym
stole i złożoną karteczkę na poduszce. Porwał ją błyskawicznie i przeczytał
kilka pięknych, lecz niezwykle smutnych zdań napisanych jej ciepłą ręką.
Mój kochany,
wiem, że to, co się między nami stało,
nie powinno było się wydarzyć. Zarówno ja, jak i Ty pochodzimy z dwóch różnych
światów. Wiedz jednak, że zawsze będę o Tobie pamiętać, a wspomnienie naszej
wspólnej nocy będę pielęgnować w sercu jak drogocenną perłę, którą zachowam
tylko dla siebie i, od czasu do czasu, będę w samotności podziwiać. Czy jeszcze
kiedyś się spotkamy — tego nie wiem. Jednej nocy odkupiłeś wszystkie swoje
winy. Kiedy znów zagościsz w moich myślach, przywołam uczucie, którym obdarzyłam
Cię podczas tego niezwykłego spotkania.
Zawsze Ci oddana —
Hermiona
Przeczytał ten list jeszcze kilka razy.
Nie mógł uwierzyć, że przez krótki moment miał w swoich dłoniach ten drogocenny
kwiat, poznał jego zapach, a później, kiedy uzależnił się od niego, utracił go
bezpowrotnie. Przycisnął do warg i ucałował podpis w nadziei, że Hermiona
poczuje go na swoich ustach, które tak bardzo pragnął poczuć po raz ostatni.
Ale ona była już na nowo w swoim
świecie. Już wróciła do Rona, który tego dnia miał się jej oświadczyć, miał
zacząć budowę nowego życia. Z nią. Z jego ukochaną, która prawdziwym uczuciem
darzyła innego. Tego jasnowłosego Ślizgona, którego przez całe swoje życie
nienawidziła. Jednak dzięki tej czarodziejskiej nocy wszystko się zmieniło.
Paryż był… magiczny.
~
koniec ~
Moja
pierwsza miniaturka, na dodatek Draco&Hermiona.
Dlatego
bardzo Was proszę o wyrozumiałość, mam wielką nadzieję, że z czasem opisywanie
tego pairingu będzie wychodzić mi lepiej, ale musicie mnie wspierać. Muszę
wiedzieć, że mam dla kogo pisać, ostatnio czuję, że bardzo szybko mnie
opuszczacie, choć wszystko właściwie robię dla Was.
Jutro
pojawi się rozdział na Siostrzenicy,
natomiast kolejna miniaturka zapewne dopiero po pielgrzymce. Piszcie w
komentarzach, jaką tematykę chcecie. Tę dedykuję Annie Renner :*
Tekst zbetowany.
Tekst zbetowany.
head shot, ka-boom i tym podobne. taka jest moja reakcja na dedykacje . pierwszy raz w zyciu ktos mi cos zadedykowal o.O a prawde mowiac dzis postanowilam zaczec odkladac pieniadze na wyjazd do Paryza. nie wiem jakim cudem czytalas moje mysli... mistrzyni legilimencji. ale z sensem.... jest debre. najlepsze dramione jakie mialam przeczytac. przedstawilas Rona jako typowego faceta ktory chce dobrze anie umie. Draco ah... nie powiedzialam tego ale mily jest xD ogolnie to wszystko wyszlo cudowne. ale ten liscik to przeslodzilas -.- i tak kochana to jest genialne. nastepny paring to niech bedzie... Filtch czy jak to sie pisze bo mam z tym problem i pani Pince :) a masz pole do popisu ^^ hahahahahahaha
OdpowiedzUsuńO tak! Przesłodziłam list, to miała być kwintesencja słodyczy, jeszcze bardziej słodkie, niż atomówki xD Ale powiem Ci szczerze: mam pomysł na kolejne Dramione, też miniaturka, tylko troszkę dłuższa... oj, nie będzie już taka słodka. Aczkolwiek też nie pojawi się tak szybko xD
Usuńwow, niesamowite.. Jedna z lepszych miniaturek jakie kiedykolwiek przeczytalam!
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czy myślałaś nad tym, żeby pisać blog o dramione? Bo jak coś to masz jedną czytelniczkę.
Tylko Dramione, to jeszcze nie. Od wielu, wielu lat byłam przeciwniczką tego paringu, przynajmniej pisania o nim. Jednak uważam, że jeśli spodobałoby mi się pisanie miniaturek, to kiedyś mogłabym stworzyć prawdziwe opowiadanie z fabułą na ten temat ;>
UsuńAj, super! Bardzo fajnie to wymyśliłaś, trzymałaś się kanonu, a jednocześnie wprowadziłaś coś nowego :D Bardzo podoba mi się taka wersja Dramione :P Paryż, Francja, święta = cud, miód, orzeszki; tuczące jak nie wiem co, ale warte grzechu ;) Oby następne miniaturki były też takie super, bo świetnie ci idzie w takich formach.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie każda miniaturka będzie tak "dobra" i słodka, muszę w jakiejś opisać zło i brzydką formę miłości, nie tak romantyczną, jak tutaj xD
UsuńOj, nie mogę się doczekać :D
UsuńAle natępna miniaturka to Sevmione, mam nadzieję, że lubisz xD
UsuńNie przepadam, o wiele łatwiej jest wyobrazić sobie zakochanego i romantycznego Malfoy'a, niż Snape'a, bo skoro zawsze kochał matkę Pottera i nawet dla niej był taki... hm... nie miły (no dobra, była szlamą, czyli to przeczyło z jego ideałami), to jak ma być miły dla Hermiony, która też jest szlamą i się nawet z nią nie zaprzyjaźnił, ani nic? Ale grunt, że trzecie będzie o Belli i Voldemorcie, czyli coś, na co czekam z niecierpliwością :D Wreszcie ktoś napisze coś na ten temat, bo z wieloma opowieściami o Voldemorcie i kimśtam się spotkałam, ale z Bellą to jeszcze nie :D
UsuńA po co Snape ma być romantyczny? ;) Miniaturka i paring - nie znaczy, że się będą kochać miłością romantyczną. Może będzie przemoc? ;>
UsuńNie spotkałaś się z Bellamortem? Tego w internecie jest prawie tak dużo, jak Sevmione i Fremione, oczywiście większość zawieszonych lub zakończonych, ale poczytać nadal można xD
No ja właściwie głównie się spotykałam z takimi o miłości romantycznej z Severusem w roli głównej. Fremione widziałam może jedno.
UsuńMam jednak nadzieję, że pojawią się miniaturki, które niekoniecznie będą paringami. Liczę na przemoc, krwawą wojnę i brak Happy Endów bo uwielbiam takie klimaty :D
Wiele autorek myli romantyzm od delikatności. To, że Snape nie jest agresywny, oschły i lodowaty nie znaczy, że nie można go trochę uczłowieczyć. Ale jednak między uczłowieczeniem a romantyzmem jest jedna, subtelna różnica i granica, której wcale nie jest tak łatwo przekroczyć xD Ale większość autorek przekracza ;/
UsuńO właśnie, święte słowa! Chyba nie miałam szczęścia do tych poprzednich opowiadań :P
UsuńChyba nie, ale na Sevmione i Dramione porywają się raczej młodsze autorki, które nie mają za bardzo pomysłów. Ewentualnie wielkie pasjonatki, ale one już temu poświęcają dużo czasu.
UsuńMożliwe. Weźmy też pod uwagę, że większość kobiet to w głębi duszy romantyczki, albo przynajmniej zdarzyło im się pomarzyć o takiej właśnie miłości - delikatnej, gdzie ten zły i ohydny pan zmienia się dla niej/pod jej wpływem, blablabla :D
UsuńJa bym się nigdy na Servmione nie porwała, bo jak już wspomniałam - Snape dla mnie zawsze kochał Lily, więc to byłoby takie... dziwne, pisać, że zawsze ją kochał, a potem nagle BUM, kocha jeszcze jakąś nastolatkę... Chociaż w sumie to możliwe, bo i Hermiona i Lily stawały w obronie słabszych (Hermiona skrzaty domowe, Lily Severusa (przynajmniej broniła go przed "atakami" Huncwotów).
Taak, a nawet, gdyby już znalazł sobie nową miłość, to nie byłaby to jakaś gówniara, tylko dojrzalsza kobieta. Ale też masz rację, oczywiście wygląd tu nie miał znaczenia, tylko charakter. Hermiona i Lily to szlamy... są dobre, wspierają słabszych, są dobrymi czarownicami... Dlatego Sevmione to prędzej pożądanie Snape'a i uczucie Hermiony, niż np. odwrotnie.
UsuńCóż, każdy autor panem swojej twórczości i jedyne, co można w tej sprawie zrobić, to samemu pisać :D Wtedy będzie tak, jak nam się podoba ;)
UsuńPS. Ładna ta kartka na trzecią rocznicę Douce Fleur :) Jak zrobiłaś?
Wiadomo, nikt się taki jeszcze nie urodził, co by każdemu dogodził.
UsuńA, kupiłam papier do pakowania i przyklejałam, wycinałam tak, jak mi się podobało xD
No cóż, jestem wniebowzięta! Dramione, to chyba najlepszy parring, jaki istnieje, no może oprócz Sevmione. Wspaniale opisałaś całą akcję,każdy mankament był cudowny. No i ta miłość... Te kolędy Ci nadały taki zmysł pisania Dramione? ;> W każdym razie, fenomenalna miniaturka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Patrycja.
No, to masz odpowiedź, co będzie w kolejnej miniaturce. Właśnie Sevmione. Z wyprzedzeniem będę mówić tylko przez jakiś czas, później będziecie mieć niespodzianki xD
UsuńOoo tak, musiałam słuchać kolęd, żeby ten początek jako tako świątecznie wyszedł. U mnie jest strasznie gorąco, duszno więc, atmosfera ani trochę nie jest świąteczna XD
Boska miniaturka. Kolendy w tle tylko dodawały uroku. Ja osobiscie Dramione uwielbiam a to jest jedna z najlepszych miniaturek jakie czytałm pozerawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńRobiłam wszystko, co w mojej mocy :*
UsuńWitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć... Draco i Hermiona. Na dodatek akcja w Paryżu, Święta, i Święte Mikołaje po ulicach xDDD.
Miniaturka jak najbardziej udana; czytało się jak z książki. Jestem pod wielkim wrażeniem, chociaż nie lubię tej rudej...
Uwielbiam Twoje opisy zdarzeń, sytuacji i tym podobne. Też bym tak chciała lekko napisać opowiadanie, a każde moje kończyło się na kilku rozdziałach, a później usuwałam.
Pozdrawiam.
Pandzia.
Więc się nie poddawaj! To jest najważniejsze. Jeśli przebrniesz przez ten najtrudniejszy okres (każdy takie coś ma, wierz mi), to później już z górki, musisz przywiązać się do bloga i opowiadania, a wtedy sama będziesz chciała pisać i nigdy nie przestawać :)
UsuńTo jest tak, że na początku już wiem o czym chcę pisać, i w ogóle, ale po kilku rozdziałach gubię się w wątkach i nie mam pomysłu, by dalej kontynuować. Na dodatek mój styl pisania nie jest jakiś za specjalny, choć sie staram. Najgorzej teraz wymyślić ten cały świat w powieści oraz nabrać postaciom dany charakter. Chyba za bardzo jestem rozproszona w tym wszystkim... Teraz ciężko mi napisac prolog, a co dopiero dalej...
UsuńNajważniejsze jest to, aby mieć chociaż jedną osobę, która czyta i wspiera. Nie musisz od razu super pisać, Sienkiewicz czy Mickiewicz też nie byli genialni, mając te naście lat xD
UsuńNa wstępie chciałam uprzedzić, że nie jestem zagorzałą fanką HP, czytałam tylko jedną część (chyba czas to nadrobić...), oglądałam wszystkie filmy, ale zawsze cały Hogwart mnie intrygował. Myślałam, że jestem jedną z tych, które wolą słodycz, ale nawet mnie ta miniaturka przerosła. :D Może to przez tempo (taki "urok" miniaturek)... I odniosłam wrażenie, że nie przepadasz za tymi postaciami, zwłaszcza za Hermioną. Tak, wiem, to dziwne, może dlatego, że wcześniej na asku czytałam Twoje wypowiedzi, w których pisałaś, że bardzo męczy Cię ta miniaturka. A ja muszę przyznać, że uwielbiam Draco i Hermionę. :) Piszesz nieźle, te opisy wszelkich przedmiotów wydają mi się czasem zbyt sztuczne, ale z drugiej strony, sprawiają niekiedy, że mam ochotę dalej w nie brnąć. Ogólnie opowiadanie na plus, masz talent, z chęcią przeczytam inne miniaturki. :) A teraz troszkę pomarudzę i wypiszę literówki/powtórzenia itd., mam nadzieję, że będą przydatne do ew. korekty. :)
OdpowiedzUsuń"Wszak absolwentką Hogwartu była już od ponad trzech lat. A była w tym mieszanina słodkiego szczęścia i rozdzierającego żalu zarazem." - powtórzenie: była
"Między jawą a snem rozmyślała, jak będą wyglądać ich wspólne wakacje, święta, jak ich wyimaginowane jeszcze dzieci wyjeżdżają do szkoły, później jak wracają początkiem lata, witają się z matką i ojcem… fantazjowała także o ich wspólnej starości." - wracają Z początkiem lata
"Ona – siwa, ze zmarszczkami w kącikach oczu, pomarszczonymi, lecz wciąż bardzo zadbanymi dłońmi. On – łysiejący, leciutko przygarbiony, jednak nadal z tymi swymi żywymi, zawsze pełnymi szczerych emocji, błękitnymi oczami i piegami na pomarszczonych policzkach." - powtórzenie: pomarszczonych
"Szybko wyrzuciła to wspomnienie z głowy, gdyż właśnie minęła przytulną, uroczą knajpkę, w której była kilka lat temu z rodzicami. Miała ją ominąć, jednak pomyślała sobie, że warto byłoby na chwile wstąpić na jakąś małą kawę z bitą śmietaną i kawałek czekoladowego ciasta z posypką." - powtórzenie: minęła, ominąć - nie brzmi dobrze
"Najwyraźniej Draco już dawno zapomniał, w jak tragicznym położeniu wtedy się znalazł, ponieważ dawno temu powrócił do dawnej formy." - to, co powyżej, "dawno temu" i "dawnej"
"Wargi jej kochanka zsunęły się na łabędzią szyję Hermiony, zaczęły ssać i przygryzać jej słonawą skórę, co wywołało sprawiło, że dziewczyna zadrżała." - to wywołało czy sprawiło? :>
"Idąc za Draconem po szerokich, marmurowych schodach. Wspięli się na drugie piętro, które nie różniło się zbyt wiele od holu, tyle, że panował tu przytulny półmrok." - te zdanie powinien dzielić przecinek, bo to pierwsze bez drugiego nie istnieje...
"Ciepłe, lecz bardzo delikatne światło wypełniło komnatę, która okazałą się jeszcze piękniejsza i klimatyczna, niż Hermiona się spodziewała." - okazała, machnęło Ci się "ą" :)
"Owszem, od zawsze przez myśl przemykały mu pewne wizje, jednak były to raczej nieokreślony wyobrażenia, niż plany." - nieokreślone wyobrażenia
- Mieszkasz tu na stałe? – zapytała, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
- Tułam się po świecie. Ostatnio wolę podróże niż stałe miejsce zamieszkania." - druga wypowiedź ma TABa albo za dużo spacji :)
"Ale ona była już na nowo w swoim świecie. Już wróciła do Rona, który tego dnia miał się jej oświadczyć, miał zacząć budowę nowego życia." - rozumiem, że tu te powtórzenia są celowe? :>
Wiem, że pomarudziłam, ale mam nadzieję, że to pożyteczny komentarz. Pozdrawiam serdecznie! :)
Już samo to, że poświęciłaś tyle czasu na komentarz tylko dla mojej fanaberii, jaką były te miniaturki, to spory ukłon w Twoją stronę ;>
UsuńCzyli nie tylko Ty zauważyłaś słodycz. Mój cel został osiągnięty. Dla mnie w zasadzie było obojętne, gdzie umieszczę akcję. Chciałam, aby było tak słodko (jednak nie groteskowo, w zasadzie chodziło mi o takie stąpanie po granicy), jak się tylko da.
To fakt, za Hermioną nie przepadam, Dracona lubiłam, kiedy był młodszy, później stracił charakter. Wiesz, miał te... no, maksymalnie 15 lat i był taki sarkastyczny, jadowity... a później zmiękł.
Okej, właśnie czekałam najbardziej na to, aż ktoś mi powie, gdzie mam jakieś literówki i inne, samemu nie można tego do końca wyłapać. Niektórych powtórzeń na tym etapie pisania, na którym jestem, nie wiem jeszcze, jak wyeliminować, jednak takie słowo jak "była" nie jest aż tak znaczące. Ale faktycznie, przymiotnika "pomarszczone" przy opisie Hermiony być nie miało, zaraz to poprawię xD
Ale nie martw się, ja takie marudzenia bardzo lubię, cieszę się, że ktoś może mnie bezstronnie ocenić, bez słodzenia, uważam, że limit słodkości już w tej miniaturce wykorzystałam xD
O RETY!!! To było wspaniałe, takie magiczne, że kiedy skończyłam czytać to nie mogłam uwierzyć w to, co widzę dookoła: wysuszony trawnik za oknem, błękitne niebo, wszechobecny upał i kalendarz wskazujący 4 VII a nie 24 XII =) Naprawdę podobała mi się ta miniaturka i jak na początek to spisałaś się bardzo dobrze. Próbowałam sobie wcześniej wyobrazić jak w twoim wykonaniu mogłoby wyglądać Dramione i w dodatku miniaturka,ale TO jest zupełnie inne i wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że masz tak fantastyczne pomysły =) Czekam z niecierpliwością na następną.
OdpowiedzUsuńTo teraz sobie wyobraź, jak wyglądałam, pisząc to. Wyglądało to mniej więcej tak:
Usuńhttp://stream2.gifyo.com/pictures/220130804/large/5914f0f41b4d10362dc8556d17b57d5f-849736077.gif
http://stream2.gifyo.com/pictures/220130804/large/6ae0ff8e27cc3f51b88da053358c17c8-254299181.gif
xD
Hahaha... Myślę jednak, że warto się tak czasem pomęczyć, zwłaszcza dla wszystkich czytelników, którym w ten sposób poprawiasz humor =)
UsuńWszystko dla Was <3
UsuńJeeeeeny *.* Ja po prostu uwielbiam czytać Twoje opowiadania! Genialne :) I na dodatek Draco i Hermiona czyli jedno z moich ulubionych połączeń :) Jestem ciekawa co będzie następne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A i jeszcze jedno :) świetny pomysł z tymi obrazkami w tekście, tak fajnie to urozmaica czytanie :D
UsuńBardzo się cieszę, że nie zanudziłam xD
UsuńOkej, a ja sobie trochę najpierw pomarudzę, czyli wytknę kilka błędów i powiem, co mi się nie podobało, a później zajmę się całą resztą. Prócz błędów, które wcześniej wymieniła panika, ja wymienię jeszcze tylko te dwa, bo więcej nie chciało mi się szukać:
OdpowiedzUsuń"Teraz wiedział, że pragnął tylko tej nieszczególnej z pozoru Gryfonki odzianej w zwyczajne, ciemne spodnie i kremowy, wełniany sweter." - Uciekł Ci pewien przecinek, między "Gryfonki" a "odzianej"
"Wargi jej kochanka zsunęły się na łabędzią szyję Hermiony, zaczęły ssać i przygryzać jej słonawą skórę, co wywołało sprawiło, że dziewczyna zadrżała." - wywołało sprawiło? Albo jedno albo drugie.
Poza tym bardzo nie lubię wstawiania zdjęć do tekstu, jeśli nie jest to fotorelacja, a zwykłe opowiadanie. Odrzuca mnie to od razu, na samym wstępie. Tutaj również miałam problem przez to przebrnąć, ale jak już zaczęłam, to postanowiłam przebrnąć do końca. Nie mniej radziłabym abyś w przyszłości postarała się ograniczyć, albo nawet zlikwidować zdjęcia w tekstach. I trochę masz problem ze stroną techniczną, brak ci akapitów i pewnych rozdzieleń. Poza tym słodycz tekstu była przerażająca, było jej za dużo, aż w końcu mnie zmuliła. Zrobiłaś z tego wodę z cukrem i lukrem, z dodatkiem karmelu. Rozumiem słodycz słodyczą, ale czasem nie warto przekraczać pewnych granic.
Okej, a teraz trochę plusów, żeby nie było, że potrafię tylko krytykować - spodobało mi się, że w miarę zachowałaś charaktery postaci, nie zmieniłaś ich całkowicie. To się ceni, bo ja nie lubię, gdy charaktery ulegają pełnej zmianie i zostaje tylko imię i nazwisko. Poza tym jak na miniaturkę to było to całkiem przyzwoitej długości, chociaż widziałam dłuższe.
Teraz czekam na miniaturkę z Sevmione, ale uwaga, tam mogę być krytyczna, bowiem Sevmione jest moim ulubionym parringiem, w którym siedzę od dłuższego czasu, sama piszę o nim bloga i jestem bardzo wybredna co do miniatur i tekstów właśnie z nimi.
Gdybyś miała ochotę to zapraszam do siebie - www.taboo-love.blogspot.com
Pozdrawiam,
Papryczka Chili.
Dzięki, fajnie, jak ktoś obcy przeczyta i wyłapie jakieś błędy, powtórzenia, bo samemu jest o wiele gorzej xD
UsuńCóż, blogspot to sprawa, której jeszcze nie ogarnęłam, myślałam, że jak zrobię w wordzie akapity, to tutaj też będą. A gify (to gify, nie zdjęcia ;>) wydają mi się dobrym przerywnikiem. W opowiadaniu owszem - nie pasują. Ale w miniaturce są okej. Mnie się podobają xD
Skoro zauważyłaś nadmiar słodkości, to mój cel został osiągnięty. Tak właśnie widzę większość Dramione, postanowiłam od "kanonu tego tematu" nie odchodzić xD
Cóż, domyślam się, że Sevmione bardziej mi pójdzie, ponieważ Snape'a bardzo lubię (Dracona - średnio, a Hermionę w ogóle), jednak nigdy nic nie wiadomo, może będzie mnie brzydziło łączenie szlamy z Mistrzem Eliksirów. No, niektórzy mnie proszą, abym dodała miniaturkę przed pielgrzymką, czyli dziś, ewentualnie jutro, ale nie obiecuję ;/
Jutro nowa miniaturka!!! =D
OdpowiedzUsuńTak, postaram się już dzisiaj xD
UsuńNo to czekam =)
UsuńAle najpierw chyba będzie na Siostrzenicy ;)
UsuńPiękne *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńTo opowiadanie mnie... urzekło.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńTo jest ... śliczne, cudowne ^^ A ja mam nie dosyt :D Pisz dalej :) Dramione to mój ulubiony parring a jeszcze tak pięknego nie czytałam nigdzie *,*
OdpowiedzUsuńCoś dramionowatego jeszcze napiszę, rozważam nawet dłuższe opowiadanie z fabułą. :)
UsuńZnalazłam się tu całkowicie przypadkiem. Pamiętam Cię jeszcze z czasów Onetu, ale jakoś nigdy (do tej pory nie wiem czemu) nic Twojego nie przeczytałam. Tutaj wpadłam przypadkiem (chyba z fejsa) i widząc miniaturkę o Dramione stwierdziłam, że czemu nie, przeczytam skoro mam czas (co można ciekawszego robić o 5 rano? xd).
OdpowiedzUsuńI tak. Jestem URZECZONA sceną seksu, naprawdę. *.* Jak mi brakowało czegoś takiego… Chodzi mi o to, że internet jest teraz zalewany zboczeństwami czternastolatek, które nie wiedzą, o czym piszą, ale koniecznie chcą opisywać namiętne momenty. I wszystkie te fragmenty +18 są takie same – wulgarne, bezwstydne, najeżone błędami i zabawnymi słowami ("skradł mój kwiatuszek" i inne teksty, które niezmiennie rozbawiają mnie do łez). Natomiast w Twojej miniaturce znalazłam wszystko, czego mi brakowało – było namiętnie, subtelnie i z uczuciem. Jest piąta rano, a ja zamiast pójść spać wciąż nie mogę wyjść z podziwu i uśmiech nie schodzi mi z twarzy, chociaż końcówka była smutna.
Co do całej miniaturki – masz świetny styl i zazdroszczę Ci strasznie umiejętności pisania opisów (pomieszczeń, wyglądu), bo mi wychodzi to niesamowicie drętwo. A Ty masz tak lekkie pióro, że nie dość, że chłonie się każde słowo, to jeszcze oczami wyobraźni widzi się wszystko, co opisujesz. Kompletnie nie czułam tego, o czym pisałaś w posłowiu – że nie lubisz ani Dracona, ani Hermiony i że ciężko Ci się o nich pisało. Chyba muszę w takim razie przeczytać coś, co pisało Ci się dobrze. :D
Nachwaliłam się, więc uciekam. Ciekawa jestem, czy w ogóle przeczytasz ten komentarz. :D
Weny! ;*
Ooo tak, za czasów Onetu byłam niezłą spamiarą, ciężko mnie nie pamiętać. xD Ale wiesz, może to i lepiej, że niczego za tamtych czasów nie czytałaś, bo miałam dziwną manierę tworzenia na ilość i na czas, niż na jakość, więc opowiadania są w opłakanym stanie, obecnie powolutku betuję.
UsuńNaprawdę widziałaś w jakimś opowiadaniu sformułowanie "skradł mój wianuszek"? ;_; Cóż, chwała Bogu, że Hermiona miała chociaż ten wianuszek, bo zazwyczaj jest regularnie i brutalnie gwałcona przez Rona albo innego tyrana. Uwielbiam dziwne tańce z kanonem, ale pewne granice (głównie charaktery postaci) nie powinny zostać nigdy przekroczone, bo wtedy to już nie jest fanfiction, a raczej opowiadanie autorskie z ukradzionymi z "Pottera" imionami i nazwiskami.
Przeczytałam Twój komentarz (już dawno, ale dopiero dzisiaj postanowiłam odpowiedzieć) i wymruczałam takie okrąglutkie "ojoju", bardzo miło mi czytać coś takiego. I nie dlatego, że jest pełen pochlebstw (choć to też mile łechcze ego, normalna sprawa), ale widać, że moja miniaturka wywołała w Tobie jakieś przemyślenia. Np. takie cuda jak skradzione wianki. xD
Kolejna moja cecha/wada się potwierdziła - jestem straszną hipokrytką. Wiedziałam to już od dawna, ale teraz się to dodatkowo potwierdziło. Najpierw ochrzaniam innych autorów, że nie odpowiadają na komentarze pod starymi rozdziałami albo robią to po roku, a sama robię dokładnie to samo. ;_; Muszę się poprawić.
Bardzo podoba mi się twoja miniaturka. Ogólnie zawsze wolałam Dramione w czasach szkolnych, ale tym razem... ach *.*
OdpowiedzUsuńGdyby to było długie opowiadanie to chyba bym nie przeżyła takiego smutnego zakończenia :( ale miniaturka jak najbardziej mi się taka podoba. Apropo... Bardzo chętnie przeczytałabym twoje opowiadanie Dramione. <3
.
madelajna
Tak, rozważam dłuższe opowiadanie Dramione, aczkolwiek w trochę innym guście, bo tutaj postawiłam na schemat i klasykę, lepsze to (jak na pierwszy raz), niż tworzenie cudów, które nie miałyby żadnego sensu. :)
UsuńJejj <3 Już kiedyś to czytałam i pamiętałam, że bardzo mi się podobało. Świetnie było odświeżyć sobie to opowiadanie po takim czasie. Miniaturka idealna dla mnie <3 Było parę powtórzeń, ale to mi w sumie nie przeszkadza. "Życie w idealnym świecie byłoby nudne" hahah <3 Nie mogę doczekać się następnej miniaturki. Będę wpadać ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pure
Cieszę się, że postanowiłaś powrócić i przeczytać jeszcze raz, zawsze bardzo mnie to cieszy, ponieważ mogę się wtedy śmiało łudzić, że udało mi się zasiać w sercu Czytelnika jakieś małe nasionko mojej twórczości. xD
UsuńBardzo klimatyczne opowiadanie - lubię takie, głównie dzięki świetnym opisom.
OdpowiedzUsuńDało się wyczuć magię świąt i Paryż, który ostatnimi czasy wyjątkowo mnie fascynuje. Szkoda tylko, że tak się to skończyło - lubię happy endy, a powrót do Rona zdecydowanie nie jest happy... :D
Pozdrawiam,
mini-dramione.blogspot.com
hg-ss-we-snie.blogspot.com
Jestem bardzo pocieszona Twoim stwierdzeniem, ponieważ miniaturkę pisałam przy trzydziestu stopniach w sierpniu, a taka pogoda i pora roku są dalekie od bożonarodzeniowego klimatu. xD
UsuńPiękna miniaturka ;-) aż poczułam magię świąt.
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona wg mnie to idealne połączenie szkoda tylko, że tak go zostawiła.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Zapraszam do mnie:http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Miniaturka pisana w lipcu - plus dziesięć do bożonarodzeniowości. :D
UsuńTaki... Typowy Draco. Zauroczyć-Przelecieć-Zostawić. W sumie to ona go zostawiła... 😂
OdpowiedzUsuńBo wiedziała, że upragniony spokój będzie mieć tylko z Ronem.
UsuńWspaniała, urocza, jak dla mnie idealna.
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych miniaturek, do których będę na pewno często wracać. :)
Szalenie mi miło! <3
OdpowiedzUsuńFajny tekst, bardzo miło się czytało :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. :)
Usuń