~ muzyka ~
Ponure kamienne zamczysko majaczyło
gdzieś w mroku nocy na tle gór, których wierzchołki pokrywał już śnieg.
Porywisty, niespokojny wiatr szarpał bezwzględnie korony drzew, z których
sypały się zeschłe liście mieszając się z wielkimi jak ziarna grochu kroplami
deszczu. Czarne, matowe niebo co jakiś czas rozdzierał srebrny blask
błyskawicy, a niski huk grzmotów niósł się po szkolnych błoniach niczym
zawołanie jakiegoś starożytnego boga. Burza na terenie Hogwartu przypominała
scenę jak z właśnie rozpoczynającego się horroru.
Jednak wnętrze zamku wypełniała
zupełnie inna atmosfera. Kamienne podłogi pokryte były trochę już wysłużonymi,
przydeptanymi, ale wciąż pięknymi czerwonymi wykładzinami, na ścianach wisiały
złocone, bogato zdobione ramy, a portrety dostojnych kobiet, mężczyzn i dzieci
z każdej epoki odwiedzały się nawzajem. Do tego wypucowane przez woźnego Filcha
zbroje lśniły w ciepłym blasku płonących pochodni. Wnętrze zamku wydawało się
być w takie wieczory jeszcze przytulniejsze niż zwykle.
W wieży Gryfonów, mimo tak wczesnej
pory, grupa siódmoklasistów uczyła się do owutemów. Był dopiero październik,
jednak egzaminy ze wszystkich siedmiu lat to nie byle co. Od nich zależała
przyszłość każdego ucznia. SUMY przy okropnie wyczerpujących testach magicznych
wydawały się dziecinną igraszką.
Ginny leżała na ziemi z „Prorokiem
Wieczornym” przed nosem, do egzaminów miała przecież jeszcze dwa lata; była
jedyną szóstoklasistką w pokoju wspólnym i najbardziej rzucała się w oczy.
Miała na sobie zrobiony przez własną matkę szmaragdowozielony wełniany sweter z
dużą, ozdobną, złotą literą G na piersiach, a jej długie, rude, proste jak
druty włosy płonęły niczym ogień w pomarańczowym świetle bijącym z kominka. Harry
siedział na piętach tuż obok niej i kiwał się w przód i w tył, pochłaniając
wiadomości zgromadzone w podręczniku do transmutacji z piątej klasy. Ron leżał
rozłożony na wysiedzianej skórzanej sofie i powtarzał bezgłośnie formułki
zaklęć, obgryzając co jakiś czas paznokcie, a jego wzrok błądził bezwiednie po
zgromadzonych w salonie Gryfonach. Najciszej zachowywała się Hermiona Granger.
Siedziała w kąciku, koncentrując się tylko i wyłącznie na nauce. To od wielu
lat było dla niej najważniejsze, chciała nadrobić swoje mugolskiej pochodzenie
wiedzą i ciężką pracą. Choć wakacje spędziła wraz z rodzicami w Paryżu w bardzo
drogim hotelu, poza delikatną opalenizną nadal była tą samą Hermioną. Jej
kasztanowe, lśniące loki wiły się na ramionach i plecach, miodowe, teraz lekko
zamglone oczy utraciły już ten naiwny dziecięcy wyraz. Nogi podciągnięte miała
pod samą brodę, a na kolanach trzymała ciągnące się po ziemi pergaminy
wypełnione własnym pismem. Miała na sobie zwyczajną granatową bluzkę i wąskie
spodnie — na co dzień porzucała czarne surowe szkolne szaty, odzież
stanowiła dla niej wartość drugorzędną, zwłaszcza wtedy, kiedy się uczyła. Jej
oczy utkwione były w tekście, więc nawet nie widziały, jak Ron co jakiś czas ukradkiem
na nią zerka. Od dawien dawna wiadome było, że między tą dwójką coś się
zaczynało dziać, jednak Hermiona od zawsze udawała niedostępną. Na początku
niby była chętna i przede wszystkim niesamowicie zazdrosna, ale później tak
jakby… Wycofywała się. I tak było od jakiegoś czasu. Wiedziała, że nie powinna
dłużej zwodzić Rona, ale czasami nie potrafiła zrozumieć własnych intencji. Może
po prostu była nieśmiała?
W pewnej chwili Harry uniósł głowę i
ziewnął szeroko. Zdjął na chwilę okulary, przetarł oczy i powstał, składając
książki.
— Chyba pójdę spać, nic mi już nie
wchodzi — oświadczył.
Chwycił torbę, pożegnał się z
przyjaciółmi, pocałował Ginny (Ron zmarszczył brwi) i udał się krętymi schodami
na górę, gdzie znajdowało się dormitorium. Jako pierwszy z chłopców ze swojej
klasy poszedł spać. Mimo że nie było aż tak późno, siedzący w salonie
siódmoklasiści nadal męczyli się z piekielnie nudnymi tekstami z historii
magii, transmutacji i obrony przed czarną magią, a końca nie było widać. Chwilę
później Ginny złożyła „Proroka Wieczornego”, pochowała swoje rzeczy i również
udała się na górę, mówiąc na odchodnym:
— Też się chyba położę. Nie
siedźcie długo.
Ron tylko pokiwał głową, zerknął na nią
i powrócił do powtarzania zaklęć, obgryzając zawzięcie kciuka. Hermiona natomiast
odprowadziła wzrokiem swą rudowłosą przyjaciółkę do samych schodów i z
satysfakcją zauważyła, że Ginny nie poszła prosto do dormitorium dziewczyn,
tylko skręciła w prawo, gdzie znajdowały się drzwi do sypialni chłopców.
Uśmiechnęła się do siebie i powróciła do nauki, mając gdzieś z tyłu głowy
wspomnienia setek rozmów z młodszą koleżanką o Harrym i jej uczuciu do niego.
Cieszyła się, że chociaż Ginny udało się znaleźć miłość swojego życia.
*
Następnego ranka Hermionę wyrwały ze snu
grzmoty piorunów. W nocy burza nieco ucichła, lecz tylko po to, aby obudzić się
o brzasku i rozgrzmieć na nowo. Dziewczyna ziewnęła i przetarła oczy. Wszystkie
dziewczęta jeszcze spały, nic zresztą dziwnego. Budzik wskazywał godzinę
czwartą trzydzieści pięć. Dziewczyna przez kwadrans przewracała się z boku na
bok, jednak rozbudziła się już całkowicie. Odrzuciła więc w złości kołdrę i
zaczęła się ubierać. Stwierdziła, że uda się przed śniadaniem do biblioteki,
miała jeszcze co najmniej trzy godziny, które mogła skutecznie spożytkować na
naukę.
Szła powoli, rozkoszując się ciepłem
panującym w zamku. Po szybach ciekły wielkie krople deszczu, niebo zaś
pokrywały granatowe, gęste chmury, a martwą ciszę przerywał co chwilę huk
uderzających gdzieś w oddali piorunów. Hermiona bardzo nie chciałaby znaleźć
się na zewnątrz.
Po drodze natknęła się tylko na
Krwawego Barona, który jak zwykle nie zwrócił na nią uwagi, a także na Irytka rechoczącego
jak wariat i latającego tuż nad wielkim żyrandolem. Z całą pewnością planował
jakiś nowy złośliwy dowcip, dlatego minęła go szybko, na wszelki wypadek
zasłaniając dyskretnie dłońmi głowę; nigdy nie ufała temu irytującemu duszkowi,
który w każdej chwili mógł coś na nią zrzucić. Za zakrętem zaś wpadła na jakąś
odzianą w głęboką czerń, wysoką, bardzo szczupłą postać. Odbiła się od męskiej
piersi i prawie się przewróciła. Chwyciła ogromną, żelazną, błyszczącą tarczę
opartą o ścianę tuż obok wielkiej, skrzypiącej i nucącej coś zbroi. Owym
czarodziejem okazał się Severus Snape, który stał nieporuszony, może tylko
lekko zdziwiony, że natknął się na kogoś na korytarzu szkolnym o godzinie
piątej nad ranem, kiedy za oknem szalała burza, a na korytarzach wciąż musiały
palić się pochodnie.
— Och, panna Granger — zawołał
cicho, unosząc brwi i ledwo poruszając ustami. Chłód bijący z niego
paraliżował. — Co tutaj robisz? Formalnie mamy jeszcze ciszę nocną,
więc nie ma pani prawa przebywać poza wieżą Gryffindoru.
— Przepraszam bardzo, ja…
— Jednakże jest pani prefektem,
więc tym razem jestem w stanie przymknąć na to oko — przerwał jej,
unosząc lekko głos. — Niemniej
jednak, jeśli jeszcze raz zobaczę panią poza dormitorium o tak wczesnej
porze bez powodu, ukarzę panią szlabanem.
Minął ją bez choćby jednego słowa
pożegnania, a jego długa czarna peleryna łopotała za nim niczym wielkie,
pierzaste skrzydła drapieżnego kruka. Patrzyła, jak znika za zakrętem, a odgłos
jego kroków prędko umilkł. Przez chwilę stała jak wryta, oddychając płytko i
zastanawiając się, co właściwie się wydarzyło. Spotkała Severusa Snape’a, ten
skarcił ją za coś, sama do końca nie wiedziała, za co, a później czym prędzej
odszedł, jakby nie chciał już na nią patrzeć. Nie była to pierwsza taka
sytuacja, Mistrz Eliksirów łajał ją tak często, jak się tylko dało, a ona
widywała go na szkolnych korytarzach co najmniej kilka razy w ciągu tygodnia.
Snape jak Snape. Zaśmiała się nerwowo, kiedy przypomniała sobie swoją dziecięcą
fascynację tym surowym nauczycielem, a później pokręciła pobłażliwie głową nad
wspomnieniem młodszej siebie.
Szybko otrząsnęła się z szoku i natychmiast
udała się prosto do biblioteki. Przecież właśnie dlatego opuściła wieżę
Gryffindoru.
*
Ostatnią lekcją dla siódmoklasistów
tego dnia miały być eliksiry. Ron marudził przez całą drogę do lochów, jednak nikt
już tego nie słuchał. Od kiedy cała trójka poznała się na nauczycielu
eliksirów, Gryfon narzekał na niego przed każdymi zajęciami przez całe sześć
lat. Harry wymienił z Hermioną szybkie, znaczące, pełne znużenia spojrzenia,
ale nic nie powiedział. Nawet jego znudziło mamrotanie najlepszego przyjaciela.
Kiedy dotarli na miejsce, pozajmowali
swoje krzesła przy stołach i wyciągnęli podręczniki, Potter przemówił:
— Rozgnieciemy Ślizgonów w
nadchodzącym meczu, więc to ostatnie chwile, kiedy Malfoy się tak głupio
szczerzy.
Cała trójka zerknęła na puszącego się
groteskowo Dracona siedzącego jak zwykle w towarzystwie ciemnoskórego Blaise’a
Zabiniego oraz mopsowatej, jadowitej niczym żmija Pansy Parkinson. Ani Crabbe,
ani Goyle nie zdali SUMÓW z eliksirów na tyle dobrze, aby móc nadal uczęszczać
na te zajęcia. Bywały dni, że obie małe grupki ignorowały się nawzajem, jednak
często wybuchały między nimi tak nieprzyjemne sytuacje, że dużo by opowiadać.
Gryfoni byli już tym bardzo zmęczeni, a Ślizgoni tylko wypatrywali okazji do
dalszych żartów. Quidditch tylko wszystko napędzał.
Ron przełknął ślinę w taki sposób,
jakby coś ostrego i nieprzyjemnego zaległo mu w gardle i nie mógł tego za żadne
skarby usunąć. Hermiona od razu zauważyła, że pomyślał o czwartkowym meczu.
Wielokrotnie udowodnił, że jest świetnym bramkarzem, no, może nieco zbyt
nerwowym, ale zawsze dawał sobie radę w bardzo trudnych sytuacjach. Nie mogła zrozumieć,
z jakiego powodu ogarniała go przez każdym meczem tak wielka trema.
Do klasy wszedł Snape, zatrzaskując za
sobą z hukiem nieheblowane, drewniane drzwi, co szybko sprowadziło Rona na
ziemię — jego twarz z prędkością światła pozieleniała, a później
poszarzała. Nauczyciel przemknął przez klasę i stanął obok tablicy, w którą
uderzył mocno różdżką; litery rozbłysły bielą, układając się w receptę jakiegoś
kolejnego eliksiru, który mieli tego dnia uwarzyć. Hermiona rozpaliła ogień pod
swoim kociołkiem, wciąż przyglądając się nauczycielowi. Był tak zimny i
odpychający, jego tłuste, sięgające ramion włosy obrzydzały ją, a lodowate,
puste, przypominające dwa mroczne tunele oczy porażały całe jej ciało, dlatego
starała się unikać jego wzroku.
Jednak poza tą zewnętrzną, niezbyt
atrakcyjną powłoką, było w nim coś niezwykle pociągającego. Coś takiego, co
sprawiało, że Hermiona zamierała. Dobroć od zawsze prowadziła ją przez życia,
jednak czuła w niej swego rodzaju niedosyt. Natomiast w momencie, kiedy
przypominała sobie, że Mistrz Eliksirów miał ongiś do czynienia z czarną magią,
tą nęcącą, szatańską potęgą… Dreszcz przechodził jej po plecach.
Wzdrygnęła się lekko, gdy Snape ogłosił
termin oddawania prac domowych. W panice rzuciła się po swoją torbę, aby
zapisać w notesie temat eseju. Duszę miała dobrą, lecz serce słabe, kobiece.
Westchnęła ciężko i powróciła do lekcji. Musiała być skupiona, ale on ją
rozpraszał… Często czuła taką niepewność, ale od początku tego semestru to
poczucie coraz bardziej się nasilało. Budził jednocześnie negatywne, jak i
pozytywne emocje. A wątłe, mizerne ciało uległoby, gdyby tylko miało okazję.
Jedyne, w czym była nadzieja, to w rozumie, który panował nad jej członkami.
Jeden nieporadny ruch i mógł łatwo zostać przyćmiony przez pragnienia.
Po eliksirach cała trójka udała się
prosto do Wielkiej Sali na obiad. Tam czekała już na nich Ginny. Pocałowała
namiętnie Harry’ego, gdy ten usiadł obok niej, a Ron zmarszczył nieco brwi,
lecz nie powiedział na ten temat ani słowa. Oficjalnie zaakceptował związek
swojej siostry i najlepszego przyjaciela, ale wszyscy wiedzieli, że lepiej było
go nie drażnić. Hermiona nałożyła sobie na czysty talerz wielki kawałek
gorącej, pachnącej zapiekanki. Już przywykła do dziwnego zachowania rudowłosego
przyjaciela, dlatego nie skomentowała jego zachowania. Zerkała na niego co
jakiś czas. On również bardzo się zmienił od ich pierwszego spotkania. Był
teraz o wiele bardziej przystojny, jego piegi zjaśniały i nie szpeciły go,
wręcz przeciwnie, dodawały mu uroku, natomiast jasne, czyste, błękitne oczy
wypełniały roziskrzone, przyjacielskie iskierki. Tak, te oczy zawsze
najbardziej ją rozczulały. Jednak to jej nie wystarczało. Chciała, aby był
chociaż raz w jakiś sposób zaborczy wobec niej. Niestety zawsze, kiedy tylko
patrzyła w te pełne emocji, błyszczące oczy, widziała tylko harmonię. Tyle lat
żyła rozsądnie. Chciała, aby chociaż raz poniosły ją uczucia.
— Ziemia do Hermiony. Ziemia do
Hermiony. Chcesz kompotu?
Granger wzdrygnęła się lekko i uniosła
głowę. Zdała sobie sprawę z tego, że od jakiegoś czasu wpatruje się bezmyślnie
w pożółkłą, zakurzoną stronę ogromnej książki, którą wypożyczyła tuż po
obiedzie, aby napisać esej dla profesora Snape’a, a Ginny macha jej przed nosem
dzbankiem z jakimś czerwonym napojem. Chłopcy udali się wieczorem na boisko,
aby jeszcze trochę poćwiczyć przed pierwszym tego roku meczem ze Ślizgonami.
Hermiona zaś nadal uparcie brnęła przez tę książkę, usiłując się jeszcze trochę
pouczyć, choć nie potrafiła już się skupić.
— Ach, jestem dziś tak zmęczona… — westchnęła
i zamknęła księgę. — Chyba już nic z tego nie będzie. Powiedz mi, co
tam u ciebie i Harry’ego? Wasz związek się rozwija. Widziałam wczoraj…
Uśmiechnęła się znacząco, a policzki
Ginny zapłonęły czerwienią tak, że jej włosy i twarz zlały się w jedno.
Przypominały teraz wielką, ognistą kulę. Tylko oczy błyszczały jak w gorączce.
Spuściła na chwilę wzrok, jakby wspomnienie poprzedniej nocy nieco ją zawstydziło.
— Bardzo się nam układa. Bardzo. Miałaś
rację, warto było tyle czekać — odparła, a jej usta rozciągnęły się w
kobiecym uśmiechu, który rzadko gościł na jej wargach. Odetchnęła, a kolor jej
twarzy powrócił do normy, kiedy zapytała ostrożnie: — Nie chcę się
mieszać, ale… Jak sobie radzi Ron? Ta historia z Lavender…
— Daj spokój, to już historia…
Poza tym nigdy nie byliśmy razem — przerwała jej szybko. Nie chciała,
aby Ginny uznała ją za słabą. — Chociaż się z nią rozstał, nigdy nie
poprosił mnie o chodzenie, więc chyba mu tak bardzo nie zależy. Przez jakiś
czas myślałam, że coś może być między nami, ale mamy jeszcze czas. Nie chcę
starać się na marne, robić sobie nadzieję… A później się okaże, że jestem dla
niego tylko przyjaciółką. Nie wiem… Chociaż ostatnio faktycznie czuję się taka…
Urwała i zaczerwieniła się gwałtownie. Nie
mogła uwierzyć, że prawie powiedziała to
na głos. Rozmawiały z Ginny na wiele bardzo osobistych tematów, ale ten był stanowczo zbyt intymny.
Młoda Weasleyówna parsknęła tylko
śmiechem, a jej ciepłe, brązowe oczy zaiskrzyły figlarnie. Nic już jej nie
powiedziała, ale tyle razy widziała, jak jej najmłodszy brat ukradkiem zerkał
na Hermionę, wzdychał, starał się przebywać jak najbliżej niej… Po prostu był
zakochany, ale także niesamowicie nieśmiały, co wszystko psuło. Miała jednak
nadzieję, że szybko to się zmieni. Nie mogła patrzeć, jak dwoje bliskich jej ludzi
cierpi z powodu swojej nieśmiałości.
~
koniec części pierwszej ~
Jak już
wiecie, jest to miniaturka o Severusie i Hermionie.
Oczywiście
jest to dopiero nudna, pierwsza część, w zasadzie, to nawet wprowadzenie, ale
tak bardzo mnie męczyliście, abym coś wstawiła, więc to robię. Nie martwcie się
jednak, po niedzieli możecie się spodziewać drugiej, ostatniej części.
Tekst zbetowany.
Tekst zbetowany.
Dramione bardzo mi się podobało. Jednak to zaczyna się o wiele lepiej. Tak mroczniej i z całą pewnością nie romantycznie, za co masz u mnie wielkiego plusa. Hermiona zainteresowana czarną magią ? Ahh, gdyby taka była w filmie to może nawet bym ją polubiła ? xD Świetnie się zapowiada, nie mogę się doczekać części drugiej ;) A najbardziej oczekuję Bellamort... Świetnie piszesz, gratuluję. Podobają mi się opisy wyglądu w Twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńAch, właśnie! Miałam napisać, że zwyciężyło Bellamort i to będzie kolejna miniaturka, wiedziałam, że o czymś zapomnę xD
UsuńMoże Dramione Ci się bardziej podobało, bo było całe, a tutaj jest dopiero nudny początek. Gdybym poprzednią podzieliła tak, jak tu, czyli np. od początku do wejścia Hermiony do kawiarni, też by było kiepsko. Ale już miałam tyle wiadomości, żebym publikowała, że stwierdziłam, że lepiej będzie ją podzielić na dwie części i coś opublikować, bo by mnie zjedli xD
Nie przepadam za tym parringiem(jednak to nauczciel i uczennica), ale u cb jest nie tyle co znośny, ale nawet bardzo mi się spodobało. Wiem to dopiero początek i wiele się nie dzieje, ale wciągnęłam się .
OdpowiedzUsuńweny ci życzę
pozdrawiam
Gabi xD
Pewnie dlatego jest znośny, bo jeszcze nic się nie rozwinęło, ale zapraszam na drugą część, tam już nie będzie tak niewinnie ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSeverus i Hermiona- czytałam tylko jednego bloga z tym połączeniem, ale zrezygnowałam. Nijak nie mogłam się do tego przezwyciężyć. U Ciebie natomiast zapowiada się nie najgorzej, ale jak sama piszesz, to dopiero wstęp. Tak myślę teraz nad tym, co przeczytałam i dochodzę do wniosku, że najbardziej podobała mi się pogoda =)
OdpowiedzUsuńJa czytałam takie zajebiste opowiadanie, gdzie Snape odbierał poród Hermiony, to było jego dziecko :D
UsuńPróbuję sobie to wyobrazić... Nie, jednak nie potrafię =)To, które ja czytałam, opowiadało o jakiejś podróży Hermiony i Severusa w towarzystwie dwóch wampirów, a reszty nie pamiętam =)
UsuńHp pomieszane ze Zmierzchem :O
UsuńHalo :))
OdpowiedzUsuńNo i doczekałam się kolejnej miniaturki. Przyznam, że pisanie krótkiego opowiadania jest strasznie trudne, bo w takowym trzeba umieszczać jak najwięcej ciekawych scen, a w takich zwykłych opowiadań z rozdziałami, to można przedłużać z akcją xDD
Hermiona i Severus? Ona nie pasuje do niego, a tym bardziej on do niej...Nie wiem, ale Czarna Magia i ona? To też nie pasuje xDDD ale chcę wiedzieć, co będzie w drugiej części. Niech on ją zabije, albo ta magia niech ją ukatrupi. Chcę dużo krwi xDD hahhaha xD chyba zawsze lubiłam czytac o cierpiącej Hermionie. Aż przypomniała mi się Twoja Sophie z SCP xDD chciałabym jeszcze poczytac jak ona się znęca nad kims xddd Jestem okropna, wiem :))
Pozdrawiam.
O tak, umieścić fabułę, do tego ładne opisy, itp., a nie ma czasu na rozwinięcie wszystkiego xD
UsuńOoo tak, pamiętasz te rozdziały, gdzie szlama była w jej więzieniu? ;) Jeszcze ją potorturuję, jak nie na SCP, to gdzieś indziej.
Wiem, dla mnie Snape i Hermiona jest jeszcze bardziej niedorzeczne niż Dramione, ale ludzie to lubią, więc postanwoiłam taką miniaturkę też napisać xD
O, tak ;)) Pewnie, że pamiętam, gdy Hermiona siedziała w więzieniu. Wtedy była dobra akcja z torturami, które wręcz u Ciebie ubóstwiam :) Prosiłabym na SCP chociaż szczyptę tortur xDD a jeśli nie, to może tutaj wyczarujesz jakąś miniaturkę o cierpiącej Hermionie? To byłoby całkiem ciekawe. Może i Sophie wystąpiłaby w miniaturce jako kat szlamy? To bym była uradowana dosłownie.
UsuńSkoro uważasz że ten pairing jest niedorzeczny to dlaczego piszesz o nim opowiadanie? Pod publikę bo ,ludzie to lubią,? To chyba nie jest dobre wyjście i gdzie tu przyjemność z pisania? Ale to tylko taka moja mała dygresja ;) Piszesz bardzo dobrze i przyjemnie się to czyta, szkoda że obecnie mam mało czasu ale w wolnej chwili się zapoznam bardziej z Twoją twórczością :) Pozdrawiam
UsuńDziś będą tortury goblina na SCP xD
UsuńStwierdziłam, że moje opowiadania nie docierają do każdego, ponieważ nie każdy lubi np. śmierciożerców. Więc stwierdziłam, że napiszę wszystko, aby dogodzić każdemu xD
UsuńJeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził, więc radzę się nie przejmować tym tak. A pairing Hermiona Snape jest bardzo interesujący, więc czekam na dalszy rozwój :D
UsuńWiadomo, ale lepiej próbować xD No, więc zapraszam jutro, pod wieczór już coś tu będzie xD A jeśli lubisz także ff o paringu Bellamort, to kolejna miniaturka także o tym xD
UsuńNie przepadam za Bellą xD Działa mi na nerwy. Szkoda że to miniaturka, bo fajnie piszesz i liczyłam na coś długiego pomiędzy Hermioną i Snapem ;( a jakoś inne opowiadania o tym pairingu mi nie leżą, robią tam z nietoperza jakiegoś napalonego nastolatka xD
UsuńAha i jeszcze dodam taki mały off top, że bardzo skrupulatnie prowadzisz blogi i dbasz o swoich czytelników :) Wielu blogerów olewa komentarze, nie odpisuje itd bo uważają się za pępki świata, a to świadczy tylko o nich. Nie mówię, że jak ktoś ma setki komentarzy dziennie to ma na każdy odpisywać ale chociaż jakąś tam aktywność i dyskusję prowadzić.
UsuńJa w zasadzie piszę i publikuję w internecie moje ff tylko dla Czytelników. Jestem osobą, która równie dobrze może siedzieć zamknięta w domu i pisać do szuflady ;) Ale skoro są osoby, które czytają to, co piszę, to wymyślam różne rzeczy tylko dla nich. Mam dużo blogów z fanfikami, ale wiesz, takimi z fabułą, miniaturki mają tylko wyrównać tematykę. Cały czas skupiam się na śmierciożrecach, a tutaj więcej pewnie będę miała tej "dobrej" strony xD
UsuńTeż lubię pisać, niestety nie mam teraz na to zbyt wiele czasu... Lubię mroczne klimaty ale śmierciożercy mi nigdy jakoś nie leżeli, jedynie postacie Malfoya i jego rodziny są dla mnie interesującym materiałem na ff, więc jak piszesz coś o nich to daj znać gdzie, bo można się pogubić w tych Twoich blogach :D albo pairing Hermiona lub Harry x ktoś tam, nie ważne kto xD
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo dziwne połączenie i zawsze w tych opowiadaniach mnie ciekawi jak oni mają się do siebie xD. Trochę zawsze mnie to śmieszy, ale cóż poradzić taki urok tych opowiadań. Jestem ciekawa jak Ty to rozwiążesz. Jak oni się jakby to nazwać... Pokochają? :D
OdpowiedzUsuńPowiem tak: nie będzie to typowy, słodki związek, jak to zazwyczaj przedstawiają nastolatki xD Nawet, jeśli miniaturka jest o tak pospolitym temacie, to muszę dodać od siebie to coś, mianowicie: wyłamywanie się z kanonu ;)
UsuńTrzeci akapit, trzecia linijka - literówka "SUMY prze okropnie wyczerpujących testach magicznych wydawały się być prawdziwym pryszczem" - tutaj przy zamiast prze; czwarty, jedenasta - również literówka " To od wielu lat było dla niej najważniejsze, chciał nadrobić swoje mugolskiej pochodzenie wiedzą i dobrą pracą" - chyba chciała; "Chwycił torbę, pożegnał się z przyjaciółmi i udał się krętymi schodami na górę, gdzie znajdowało się dormitorium chłopców. Jako pierwszy z chłopców ze swojej klasy poszedł spać, mimo później pory w salonie wciąż było całe mnóstwo siódmoklasistów. " - powtórzone chłopców. Niby na powtórzenia zwykle nie zwraca się uwagi, to jednak tutaj trochę ono razi.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak wytykam palcami, ale być może nie zauważyłaś. Nie jestem jakimś fachowcem, ale to i owo zdarza mi się wypatrzyć :D Rzeczywiście mało się dzieje, momentami zbyt podniosłe i rozbudowane opisy, ale jakoś historia się ciągnie, w miarę logiczne i da się czytać :D Czekam na część drugą.
Zbyt patetycznie, bo mnie Czytelnicy zjeść chcieli, że się tak ociągam z tą miniaturką i musiałam na dwie części podzielić xD
UsuńHeh, ale przynajmniej nie było zalotnych spojrzeń Snape'a do Snape'a i odwrotnie, zero motylków w brzuchu, czyli wszystko jest na dobrej drodze :P
UsuńHahaha, jesteś mistrzem :D
UsuńPowiem szczerze, że po osobie, która nie czyta Sevmione spodziewałam się czegoś bardziej kanonicznego. A Severus w scenie porannej taki nie jest, przynajmniej moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńTo jest jednak mało istotne, bo czy to jest kanoniczne będę w sumie mogła stwierdzić dopiero po drugiej części.
Zakochałam się w twoim stylu pisania - lekki, a za razem profesjonalny. Masz ciekawe słownictwo i w przyjemny sposób budujesz zdania. Na pewno dalej będę czytać twoje opowiadania, nie tylko Sevmione c:
Nie wiem, czy mogę wiele pisać po przeczytaniu zaledwie jednej miniaturki, więc póki co zakończę ten komentarz.
Życzę weny, Szarlotka.
Ooo, strasznie miło mi to czytać <3 Niedługo dodam kolejną miniaturkę, jak widać po szablonie i nie będzie to Sevmione hue hue xD
UsuńJej, jej, jej! Sevmione!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że napisałaś tę miniaturkę. Kocham dosłownie wszystko co ma związek z Severusem Snape'em, ale najbardziej pasuje mi do niego oczywiście nasza kochana Hermiona Granger. *.*
Zapowiada się bardzo ciekawie. Przedstawilas Gryfonke bardzo dobrze. Szczególnie ta sytuacja z Ronem! Niby coś, ale jednak nic :D
Lece czytac druga część, bo zżera mnie ciekawość xd
Pozdrawiam :)
No właśnie zauważyłam, przecież czytam Twojego bloga, tego uwielbienia nie da się nie zauważyć, doskonale Cię rozumiem, bo również jestem w Mistrza Eliksirów ślepo zapatrzona <3
UsuńZapraszam www.hg-ss-all-i-need.blogspot.com
OdpowiedzUsuń